Translate

niedziela, 4 maja 2014

rozdział 42

- strzelaj. - szepnęłam bez wahania i pobiegłam po chłopaków. wpadłam do sali Eleanor. ona spała a on siedział nad jej łóżkiem.
- Louis, oni tu są..
- gang? cholera. - zerwał się i przeładował pistolet. zbiegłam z nim na dół. zadrżałam kiedy usłyszałam pierwsze strzały. gdzie jest reszta? kątem oka zauważyłam Liama celującego z pistoletu. 
- idźcie do El! - krzyknął Zayn i oddał strzał. schyliłam się i biegłam po szarych szpitalnych kafelkach, słyszałam kroki Niny.
* dwa miesiące później*
chłopacy jakoś sobie  radzili bez Hazzy. było mi przykro patrząc jak słabnie. jednego dnia lekarz dał mi do zrozumienia, że umrze, jednak tak się nie stało. chyba mu się poprawiło. siedziałam na fotelu u Niny i przeglądałam gazetę. 
- Rose, idziemy do Eleanor? - nie chciałam siedzieć sama w domu, więc mieszkałam u Horanów.
- dobra, - podniosłam się i przebrałam dresy na jeansy. było dość chłodno, wiatr porywał śmieci z ulicy. przymknęłam oczy i nabrałam powietrza do płuc. to nie jest normalna czerwcowa pogoda. weszłyśmy do domu El i od razu powitał nas roześmiany szkrab. wzięłam go na ręce i bawiłam się grzechotką. lubię małe dzieci, są taki grzeczne, zwykle. 
- cześć. - dziewczyna pocałowała nas w policzek. zauważyłam, że szybko zrzuciła brzuch po ciąży. uśmiechnęłam się i popatrzyłam na ich salon. zmienił się w istny burdel. wszędzie zabawki, pieluszki, kaszka. przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie mój dom w takim stanie. aż się wzdrygnęłam. - co u Harrego? - spytała ostrożnie.
- chyba lepiej. - wiem, że miały mnie za wariatkę ale ja widziałam poprawę.
- to.. dobrze. - popatrzyły po sobie.
- gdzie Louis? - spytała cicho Nina.
- razem z Zaynem. mówili, że idą coś załatwić. - siedziałam na krześle i głaskałam małą Rosi po pleckach. była taka drobna.
- byłaś już dzisiaj... u Harrego? 
- nie. - spuściłam wzrok.
- możemy go odwiedzić, jak chcesz? - poprawiłam bluzkę. nie mam siły na niego patrzeć.

- jak wam się chce. - mój głos brzmiał jakoś obco.
- no to idziemy. - starały się robić wszystko żeby mnie trochę rozerwać. Eleanor ubierała córeczkę a ja i Nina stałyśmy na dworze. popatrzyłam na jej blond warkocza. jest taki piękny.
- będzie dobrze. - złapała mnie za rękę i przytuliła.
* w szpitalu*
patrzyłam na jego powieki, byłam pewna, że się uśmiechał. wiem, że on wie, że tu jestem. bawiłam się jego ręką. dziewczyny siedziały cicho i usypiały malutką. pocałowałam Harego i wstałam.
- możemy iść. - oznajmiłam i wzięłam torebkę. spotkałam się z pełnym współczucia wzrokiem El
- na pewno? 
- tak. - w tym momencie weszła pielęgniarka i złapała mnie za połę płaszcza.
- pani... jest jego żoną? - popatrzyłam na dziewczyny.
- nie.. zupełnie. 
- jemu się poprawia, wyniki badań pokazują, że powinien stanąć na nogi jeszcze w tym tygodniu. - wiedziałam. delikatnie się uśmiechnęłam.
- to cudownie. - miałam łzy w oczach.
- musi tylko przeżyć ostatnią operację. - moje serce stanęło.
też was kocham <3 /Stylesowa

2 komentarze:

  1. musi przeżyć no ! :'( nie będzie Harry'ego to nie będzie takich uczuć podczas czytania :(((

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale on musi przezyc. :(((

    OdpowiedzUsuń