*oczami Harrego*
drżała. popatrzyłem w ślad za jej spojrzeniem. jezu. ktoś tam stoi.. ostrożnie wstałem i zasunąłem rolety antywłamaniowe. Rosi popatrzyła mi w oczy. jej rozszerzone źrenice wpatrywały się w drzwi. czekała. aż coś się stanie. złapałem ją za rękę i podszedłem do oka Judasza. wzdrygnąłem się.
- cześć mamo. - mruknąłem.
- co mają znaczyć te rolety?
- co ma znaczyć takie podglądanie w środku nocy? - powiedziałem bez namysłu i natychmiast ugryzłem się w język. cholera.
- to mój dom. chciałbyś go opuścić?- wycedziła przez zęby i weszła do kuchni. oparłem się o blat.
- pomóc ci?
- ty lepiej zajmuj się Rosaline. - nagle zacząłem się zastanawiać, czy ona wie, że Ross jest w ciąży.
- mamo.. - oparłem głowę o jej ramię. zbeształa mnie wzrokiem. nadal była zła. - będę tatą. - uśmiechnąłem się. spojrzała pytająco na Rose a potem pocałowała mój policzek.
- .. gratuluję słońce. - odparła sztywno. chyba była zazdrosna. Ross pogłaskała mój obojczyk. poszliśmy na górę.
- co misiu? - szepnąłem. jęknęła. położyłem policzek na jej brzuchu a ona podała mi telefon.
- czwarte połączenie. - popatrzyłem na numer. nieznany.
- halo? - mruknąłem.
- cześć Hazz. - ten głos. zatrząsłem się. nie mogłem wydobyć ani słowa. patrzyłem na Rosi.
- tak?
- posłuchaj.. chciałabym się spotkać.. ja..
- wypierdalaj. - chciałem się rozłączyć
- to zrób test DNA. - przerażała mnie jej pewność siebie.
- nie. - Rose patrzyła na mnie wielkimi oczami. widziałem, że zaraz się rozpłacze. przypomniały mi się słowa mojej mamy.
- wychowaj nasze dziecko. - głos Nikolett był nieobecny. rozejrzałem się po pokoju, unikając spojrzenia Rosaline. musimy porozmawiać.
- jutro o dwunastej na rynku. - rozłączyłem się i pocałowałem moją maleńką w czoło.
- c-co? - przeczesała ręką włosy.
- nic misiu. praca. - popatrzyła na mój gips.
- słyszałam. - wstała z łóżka i wyszła do łazienki. cholera. skuliłem się obok poduszki. co ja zrobię jeśli to moje dziecko? to niemożliwe. na pewno. potarłem kciukiem czoło. Ross nie wychodziła z łazienki. ona zawsze ma głupie pomysły. stałem w wyczekiwaniu pod drzwiami. cisza. nie, proszę. oby nie było zbyt późno. wbiegłem do łazienki. przestraszyła się. - co ty robisz? - spytała głęboko oddychając. leżała w wannie. jej delikatne ciało otaczała piana.
- martwię się. - ktoś musi. bez namysłu ściągnąłem ubrania i wskoczyłem do wody. położyła się na moim torsie i zamruczała. oparłem brodę o jej głowę. unoszenie gipsu nad wodą było niewiarygodnie trudne. jezu kiedy oni mi to ściągną. pogłaskałem jej udo i wyszedłem. - pamiętaj, że cię kocham. - ostatni raz popatrzyłem w jej oczy. były pełne łez. wcześniej tego nie widziałem. - co się stało? - nie odezwała się. otarła opuchnięte powieki. jej oczy miały jakiś nienaturalny granatowy kolor. - Rosi.. co się stało? - podbiegłem do skraju wanny. - Rose? - zatrząsłem jej ramionami. - co się stało? - jej ciało zanurzyło się pod wodę.
/Stylesowa
Co.sie.stalo ):
OdpowiedzUsuńjezu nie. proszę. co? co? co? ślicznie to napisałaś haha tak jakoś. next misiaku
OdpowiedzUsuńJeju. no co? :(( nie rob.mi wiecej takich smutnych rozdzialow kochanie
OdpowiedzUsuńJestes najlepsza! Tyle rozdzialow wow wow wow! :*
OdpowiedzUsuń