-R-rosi.. - przygryzałem wargę. nie miałem pojęcia co zrobić. dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem.. miała pocięty nadgarstek i podkrążone oczy... do moich oczu napływały łzy i skapywały jedna po drugiej na jej blade policzki.jak wielką krzywdę jej wyrządzam. przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone z Ross. nigdy nie mówiła, że czegoś potrzebuje. ale cierpiała. nie chciałem dzwonić na pogotowie. wpatrywałem się w nią. wyglądała tak pięknie. miałem nadzieję, że się ocknie. położyłem jej zimne ciało na łóżku. a jeśli dziecku się coś stanie? miałem ochotę wyrwać sobie z głowy te pieprzone loki. czułem się co najmniej jakbym był psychiczny. ułożyłem się przy jej boku i czekałem. czekałem, aż coś się stanie.
*rano*
delikatnie się poruszyła. złapałem jej chudą dłoń. wpatrywałem się w jej powieki.
-Ross.. - wychrypiałem - kochanie. - delikatnie otworzyła oczy i uśmiechnęła się słodko. - dlaczego .. dlaczego to zrobiłaś? - jej mina natychmiast się zmieniła. nie chciałem jej denerwować. pogłaskałem jej brzuch. delikatnie mnie od siebie odepchnęła. w jej oczach znowu zaświeciły łzy.
- proszę powiedz, że to nie twoje dziecko. - wyszeptała.
*oczami Rosaline*
czułam się okropnie. głowa pękała mi w szwach. popatrzyłam na moje blade odbicie w lustrze. okłamał mnie. wiem to. to dziecko jest jego. nie ufam mu. siedział na przeciwko i starał się zbliżyć. dlaczego wszystko się tak układa..
- Rosi, słońce proszę cię. nie gniewaj się.
- nie gniewam się. - powiedziałam szorstko patrząc w ścianę. - po prostu zachowujesz się jak dziecko.
- a ty niby nie? naćpałaś się.
- może miałam powody.
- tak się nie zachowują dorośli ludzie. - jego oczy zasnuła granatowa mgła
- nie odzywaj się do mnie więcej.- krzyknęłam mu w twarz.
- wczoraj byłaś najszczęśliwsza na świecie. - na moment usiłowałam sobie przypomnieć co się stało.
- bo byłam na haju! - powiedziałam dobitnie opierając się o ścianę. ukryłam twarz w dłoniach. chciałam stąd wyjść ale na dole siedziała jego mama. - a ty nawet tego nie zauważyłeś. - szepnęłam. popatrzyłam na niego. smutek nim wstrząsnął.
- przepraszam.
- pieprz się. - wyglądał na zaskoczonego. - nigdy więcej mnie nie dotkniesz. wybaczyłam ci raz drugi trzeci ale to koniec. nic nigdy więcej między nami, nigdy. - zadławiłam się łzą. - nie panujesz nad sobą. - chciał położyć dłoń na moim ramieniu ale odskoczyłam. to zbyt bolało. - nie. - jęknęłam i wyszłam z pokoju.
* oczami Harrego*
po prostu patrzyłem jak wychodzi. nie zrobiłem nic. siedziałem na łóżku. przeczesałem ręką włosy i rzuciłem się na poduszki. weszła moja mama, zerwałem się na nogi.
- coś.. coś się stało? - spytała cicho przymykając drzwi.
- tak. - patrzyłem za okno. i jeszcze ona.
- to ja nie będę cię martwić teraz.. chodź na obiad.
- co się stało? - wstałem z furią. popatrzyła w moje oczy. widziałem o co chodzi.
- dlaczego? - jęknąłem i wybiegłem z domu.
/Stylesowa
cudny rozdział. ale co? jak? jego mama? ale oni maja do siebie wrócić. jezu Ross jest w ciąży nie może się denerwować. ~ Ola <3
OdpowiedzUsuń:( troche mi przykro, ze sie tak rozstali. ae sie nie dziwie Rose. :/
OdpowiedzUsuńCudo NEXT!! <3
OdpowiedzUsuń