Translate

piątek, 21 marca 2014

rozdział 16

dla @Niks
-o czym mówisz? - uśmiechnąłem się słabo.
- powiedz.

- co?
- dobrze wiesz.
- ale..
- o co chodzi z zabójstwem? - nie wytrzymała. westchnąłem.
- no bo.. Louis nas wplątał. to znaczy ja. ale.. no wiesz.
- no właśnie nie wiem. 
- zaczęło się od tego, że jakiś facet łaził wszędzie za Eleanor, i ona powiedziała o tym Lou. 
- no i co?
- no się wkurzył.
- i tak po prostu go zabiliście. - przeczesałem włosy palcami.
- to Andrew. on naprzykrzał się też tobie. a tego nie zniosłem.
- jesteś psychiczny. 
- on był pierdolnięty.
- raczej ty jesteś pierdolnięty. - trzasnęła drzwiami i wyszła z kuchni. czułem, że to się źle skończy. pobiegłem za nią do łazienki.
- co ty kurwa odpierdalasz? Rosaline! wyjdź z tam tond. - usłyszałem cichy szloch Rosi. - wychodź!
- sam sobie wychodź. 
- nie będziesz się do mnie w ten sposób odzywać! - kopnąłem drzwi a one z hukiem poleciały na ziemię. obok wanny siedziała skulona Rose. zaczęła uciekać. bała się mnie.
- zostaw mnie. - zasłoniła twarz rączkami
- przecież cię nie uderzę misiu.
- nie byłabym taka pewna. - wstała. miała rozmazany tusz i krwawiący nadgarstek. 
- co ty zrobiłaś? - złapałem jej rękę i podwinąłem rękaw. ślad po żyletce był już mocno wypukły. - oszalałaś? - zaprowadziłem ją do salonu i przykleiłem plasterek na skaleczenie. - Rosi... -pocałowałem ją w czoło i spojrzałem w oczy. milczała. westchnąłem i zniknąłem w drzwiach kuchni. przyniosłem jej kanapkę z dżemem jagodowym. - kotku zjedz coś.
- to dla ciebie jest takie normalne?
- jedzenie? - uśmiechnąłem się.
- zabijanie. - spuściłem wzrok.- płakałeś, że straciliśmy dziecko, ale nie rusza cię to, że zabiłeś Andrewa. - zaśmiała się.
- to dla twojego dobra.
- zabijasz ludzi żeby mnie chronić? to żałosne.
- przepraszam. - umilkła i patrzyła na mnie z politowaniem. nawet nie ruszyła kanapek.
-wracam do domu.
dla @Niks <3
- nie ma mowy. - stanąłem jej na drodze.
- nie będę mieszkała z mordercą.- zasłoniłem ręką oczy. nagle rzuciła mi się na szyje. szlochała. nie wiedziałem o co chodzi ale ją pogłaskałem po pleckach.
- misiu. 
- Harry. myślisz, że nasz aniołek poszedł do nieba? - tak strasznie płakała. 
- kochanie, oczywiście, że tak - teraz mi zrobiło się tak cholernie smutno. złapałem ją za rękę. - będzie dobrze myszko. - spojrzała na mnie szklistymi oczami i delikatnie się uśmiechnęła. odwzajemniłem to. 
- kocham cię
- no ja przecież ciebie też. - złapałem ją za podbródek i wpiłem się w usta. delikatnie gładziła mój tors. mruknąłem, kiedy zrobiłem jej malinkę na szyi. jest moja. wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. posadziłem ją na komodzie i zdjąłem z niej bluzę i szorty. widząc jej bieliznę nie mogłem się powstrzymać. 
- miało być romantycznie. chciałem wszystko zaplanować. ale ja..
- jest romantycznie. - ściągała ze mnie koszulę i bokserki. zadzwonił dzwonek do drzwi. cholera. 
/Stylesowa

1 komentarz:

  1. jejku, dziękuje bardzo <3 i czekam na kolejny i kolejny <3 jezu coo ten Hazza zr ))):

    OdpowiedzUsuń