Translate

sobota, 15 marca 2014

rozdział 12

- o czym ty do mnie mówisz? - poczułam palące łzy w oczach.
- starczy tego dobrego kochane. - ktoś mnie podniósł i wyjął z samochodu. Usta Dani zamieniły się w wąską linię, ale nie odezwała się ani słowem. niósł mnie. boże co ja narobiłam.
- czego ona ci naopowiadała? - położył mnie na tylnim siedzeniu swojego land rover'a
-tt t to prawda? -cała drżałam
- co? - przełknęłam ślinę a on odjechał z piskiem opon. pod domem otworzył mi drzwi. -wyjdziesz czy mam
cię z tam tond wytargać ?
- rób co chcesz.
- dobrze może jak posiedzisz tu do jutra, to zmądrzejesz. - bezceremonialnie zamknął auto.
*oczami Harrego*
stłumione krzyki  Rose rozchodziły się za moimi plecami. obojętnie odszedłem. nie będzie mi suka pyskować. kiedy wszedłem do domu zobaczyłem płatki róży. chyba zmiękło mi serce.
*oczami Rosaline*
kiedy zobaczyłam, że wraca uśmiechnęłam się delikatnie.otworzył drzwi i wyszarpnął mnie ze środka mocno chwytając za ramie.
- spójrz mi w oczy. spójrz! co ty sobie myślałaś? w co ty wierzyłaś? jesteś zwykłą szmatą. - nie wierzyłam, ze te słowa wypowiada Harry którego znałam. - nie zasługujesz na mnie. na nikogo! - jego oczy błyskały chorą zielenią. miałam dosyć obrażania mnie.
- Nie panujesz nad gniewem. miałeś się mną zaopiekować. nie mogę się denerwować. jesteś zwykłym dzi..
- posłuchaj mnie kurwo - wykręcił mi rękę. poczułam jak dzieje się coś nieodwracalnego.-nie będziesz mi przerywać.- wyszarpnęłam się i pobiegłam przed siebie.biegłam z dwadzieścia minut nie oglądając się. zdyszana dobiegłam do starego domu cioci. teraz popłynęły mi łzy. nie miałam co z sobą zrobić. dom był sprzedany. Matt mieszkał w Londynie.usiadłam na krawężniku i skuliłam się w kulkę. brzuch mnie bolał. to pewnie przez ta cholerną ciąże. nie mogę się denerwować. wytrzymam. odetchnęłam głęboko i rozważyłam wszystkie opcje. zadrżałam. bałam się tej najrozsądniejszej opcji. ukryłam twarz w dłoniach.
*oczami Harrego*
cholera. znowu mnie poniosło.ona ma rację nie panuję nad złością. zabije Louisa. nie przywiózł mi tabletek. co ja mam zrobić. muszę ją jakoś odzyskać. wziąłem kluczyki do auta i wyszedłem z domu. przeszukałem całą wieś chyba z 5 razy. gdzie ona jest? podjechałem pod moją willę i w samochodzie czekałem na Louisa.
- ekchmm. - odchrząknął wyrywając mnie z zamyślenia.
- siema.  masz tabletki?
- tak
- wiesz jak podtrzymać ciążę? ona nie może się denerwować.
- wy razem? - zatkało go. -spodziewacie się..
-nie.-pytający wzrok.- ona i jakiś koleś.
- w co ty się wpakowałeś?
-ona mnie strasznie pociąga. to jest chore.
- panienka na jedną noc?
- jest w ciąży. nie dotknę jej.-urwałem - co ja mam zrobić.
- czekaj.
*oczami Rose *
zapukałam do tych drzwi. wróciły wspomnienia. kiedyś przychodziłam tu codziennie.urocze są te bajeczki zmyślane o Harrym dla mediów, żeby dwunastolatki miały o czym czytać w bravo. urocze. szkoda, że taki nie jest. haha mój idol. nie wierzę. sława zmienia ludzi.
-tak? - otworzył zamulony.
-szybko.- wepchnęłam się do mieszkania i zatrzasnęłam drzwi. odetchnęłam z ulgą.
- o co chodzi? uhuhu teraz wracasz do mnie? tak? mam dziewczynę sorki. tak mi przykro.
-zamknij się. spojrzałam przez okno. - Harry właśnie przejerzdrzał przez ulicę. schyliłam się.
-hmmm? - Andrew pomógł mi wstać. rzygać mi się chciało jak patrzyłam na te jego tunele.
- mogę u ciebie przenocować?
- u mnie, zawsze. czy to propozycja seksualna?
-bądź wierny.
- to co chcesz?
-kiedyś ci wytłumaczę.- nie powinnam opowiadać na prawo i lewo, że jestem w ciąży, ale on jest ojcem.
-wiesz.. ciekawa sytuacja. mamy razem dziecko.- wybuchł śmiechem. trochę głupio zabrzmiało. cholera.
-myślisz, że do ciebie wrócę, jak mi nakłamiesz?
-a jeśli mówię serio?
- chodź się przytul.- moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
/Stylesowa

1 komentarz: