Translate

poniedziałek, 2 czerwca 2014

rozdział 56

       

             * oczami  Harry’ego *
Lekarz spokojnym krokiem wyszedł na korytarz. Szedł prosto przed siebie.  Czułem jak trafia mnie szlag.
- I jak? - nie odzywał się. W zamyśleniu zmarszczył brwi i przyspieszył kroku. Mój głos przerywał szpitalną ciszę. - Przepraszam.. – złapałem go za ramię. - Mogę do niej wejść? - wzruszył ramionami. miałem łzy w oczach - Niech pan się odezwie!  Jak u niej?
- A jak ma być? - stanął i zmierzył mnie wzrokiem. Poczułem lęk o nią.
- Wszystko w porządku?
- Tak myślę. - wbiegłem do jej sali, a kiedy ujrzałem jej blade rączki bawiące się pościelą chciałem ją stąd zabrać.
                    * oczami Rose *
Czułam się taka słaba. Nie mogłam się prawie ruszyć, a żadnych środków na ujarzmienie bólu nie mogłam dostać, bo jestem w ciąży. Nagle wchodzi Harry i popatrzył na mnie z ulgą. Chyba była ona spowodowana tym, że żyję i nasze dziecko też.
- Kochanie wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? – zapytał jednak z lekką obawą.
- Tak… to znaczy jestem odrobinę obolała, ale wszystko dobrze, a czemu pytasz?
- Jesteś jakaś taka blada i się po prostu martwię o Ciebie skarbie.
Nadal byłam na niego trochę zła, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Jestem mu wdzięczna, że tak się o mnie troszczy, ale martwi mnie ta sprawa tego dziecka i tej całej Natt…
- Hazz…
- Tak Ross?
- Obiecaj, że jak najszybciej jak to możliwe zabierzesz mnie do domu, ja nie lubię tej szpitalnej atmosfery- uśmiechnęłam się lekko do niego
- Oczywiście skarbie, dla Ciebie wszystko- odwzajemnił mój uśmiech i pocałował mnie w czoło

               * Dwa tygodnie później *
Wywróciła oczami i zarzuciła włosy za uszy. Nie wiedziałem o co jej znowu chodzi, przecież wszystko już było między nami dobrze… przynajmniej tak mi się wydawało… a może to po prostu te ciążowe humorki, ahh już sam nie wiem…
-Rosaline.. chodź słońce. - złapałem jej dłoń i usiadłem przy stole. - co zjesz? - Pogłaskałem jej policzek.
- Nie jestem głodna Hazz - szepnęła i wstała.
- Musisz cos zje..
- Nic nie muszę. - wstała i poszła do pokoju na poddaszu. Moja mama była u babci za Londynem. westchnąłem.
- Rosi... - poszedłem do niej. - Louis pyta o pokój dla dziecka.. w nowym domu. Jaki kolor ścian?
- nie wiem. - ukryła twarz w poduszkach. Nie wytrzymam z nią.
- Misiu... - pocałowałem jej kark. - przestań juz.- popatrzyła w moje oczy i delikatnie mnie pocałowała.
- przepraszam - zaśmiała się i złapała moje włosy.

              * oczami Rosi *

- Czekaj misiu idę zadzwonić do El – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek
…..
- Ummm… Hej El tu ja Rosi, dawno nie rozmawiałyśmy
- O właśnie dobrze, że dzwonisz, bo planowałam was jakoś niedługo odwiedzić, jeśli się nie obrazisz
- Nie, no co ty! Wpadaj kiedy chcesz, u nas jesteś zawsze mile widziana
- A tak odbiegając od tematu to słyszałam, że miałaś ostatnio małe spięcie z Harrym
- No to prawda, ale wszystko zaczyna wychodzić na prostą… to znaczy brawie wszystko…
- Co się stało kochanie?
- Bo widzisz ta dziwka Natt wkroczyła do naszego życia jak niby nigdy nic i się panoszy…
- Ale co ona mieszka z wami?
- Nie! Ja to bym ją chyba zabiła gdyby tak było…
- To o co chodzi?
- Bo Hazz idzie niedługo na badanie DNA, żeby sprawdzić czy to jego dziecko i strasznie się martwię
- Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze zobaczysz… o muszę kończyć, czas karmienia nadszedł… do usłyszenia

                 * dwa dni później*

Denerwuję się. Mam iść do lekarza.. na pobranie krwi. Zesztywniałem na samą myśl. Nie. To nie tego sie boję. Boję się prawdy. Że to ja jestem ojcem. Będę ją  widział. Dzisiaj. Jej czerwone usta i paznokcie. Popatrzyłem w sufit i nabrałem powietrza. Cholera. Wsiadłem do auta i odjechałem. Chwila. Wszystko co widziałem to jej ostry czubek. I moja ręka. Bez przesady
to tylko krew. Przypomniałem sobie wszystkie chwile w gangu. juz.
wyszedłem na korytarz. Siedziała tam.
- Kiedy wyniki? - spytała uroczym głosem.
- Nie wiem Natt…
- Przycisnąłem mocniej wacik.
- Będę dzwonić. - uśmiechnęła się i wstała. Patrzyłem bez słowa jak odchodzi.
* tydzień później*
Siedziałem z Rose na kanapie. To juz 4 miesiąc. Uśmiechnąłem się. Nie mogę się doczekać. Zadzwonilł mój telefon.
Cholera to oni. 
Ten rozdział pisały wszystkie trzy adminki :))
Przepraszam że tak długo aniołki, ale nie mam komputera /Stylesowa

4 komentarze:

  1. Tak strasznie sie nie moglam doczekac !! Aww cudny haha tylko momentami jakis taki haha smieszny oewnie przez szkole :( rozumiem. sama mam teraz piekko z ocenami :((

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie mi sie spodobał twój blog!
    prosze pisz dalej!!!
    PS:mam nadzieję że o mnie pamiętasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia o wszystkich pamięta, tylko teraz nie ma komputera, bo jej się zepsuł i daje mi rozdziały do dodawania i poprawiania jak na telefonie pisze, a ja nie mam linków do osób, którym rozsyłałam info o nowych rozdziałach itd. więc przepraszamy jeśli ktoś poczuł się zapomniany :)) /Summer

      Usuń