*oczami Harrego*
- cicho, idioto. - Liam trzepnął Zayna po głowie.
- chodźmy po Ro..
- czekaj. - Lou zerknął przez dziurkę od klucza.
- cholera..
- co?
- no patrz. - szepnął.
- ja tam idę.
- stój! - wrzasnęli wszyscy na raz a ja otworzyłem drzwi na oścież.
- spieprzaj od Rosi! - warknąłem i wycelowałem w tego osła obejmującego Rosaline.
- Harry! - wyrwała się z jego objęć i wtuliła w mój tors.
- uciekaj kochanie. - szepnąłem. staliśmy w drzwiach i mierzyliśmy w niego bronią.
- czego chcecie?
- sam wiesz.
*oczami Rose*
biegłam po schodach, tracąc oddech. wypadłam przez drzwi i skuliłam się. padał deszcz. jakaś błyskawica uderzyła w ziemię.
- Rose. - zawołał znajomy damski głos. rozejrzałam się. nikogo nie widziałam. - Rosaline! - obróciłam się i zobaczyłam głowę Niny, wystającą z auta. podbiegłam do niej. - wsiadaj.
- cześć.
- cześć kochanie. - pocałowała mnie w policzek. - jak było?
- okropnie.
- zmarzłaś?
- trochę. - drżałam.
- jedziemy do mnie. - podjechała pod dom Nialla i zaprowadziła mnie do drzwi. kiedy weszłyśmy, moim oczom ukazał się wielki czerwono biały salon. opadłą mi szczęka. - herbatki?
- tak. dziękuję.- uśmiechnęłam się do niej.
- co słychać koteczku? jak z Harrym?
- okej.
- zagoiła już ci się rączka? słyszałam, że dostałaś.
- jeszcze nie całkiem, ale już prawie nie boli. - Nina mrugnęła do mnie i przyniosła herbatę. - jakie śliczne. - wskazałam na zdjęcie na komodzie. Nina je podniosła.
- to były wakacje z trzy lata temu. tęsknie za nim. nigdy nie ma dla mnie czasu. - wskazała na ojca, na fotografii.
- gdzieś szłaś?
- haha na pierwszą randkę z Niallem. dlatego ta sukienka.
- ślicznie ci było w takich włoskach.
- co?
- herbatę?
- aaa tak. - uśmiechnęła się.
- pamiętasz jak siedziałyśmy z chłopakami przy ognisku. i śpiewaliśmy?
- tak. to było cudowne. jejku.
- teraz tak nie możemy. szkoda. po co chłopacy wplątali się w te wszystkie problemy. - jej twarz na chwilę spoważniała.
- a pamiętasz tą piosenkę? tą co grałaś na gitarze? - w odpowiedzi wzięła gitarę i zaczęła grać najpiękniejszą melodię jaką w życiu słyszałam. uśmiechnęłam się. tę cudowną chwilę przerwało pukanie. otworzyłam.
- co się stało?
- nic. - warknął i wziął mnie po pachę.
- Harry puszczaj.
- nie ma mowy. - wsadził mnie do auta i odjechał z piskiem opon. starałam się nie wściekać. kiedy weszliśmy do domu syknął.
- cholera. - i złapał się za pierś.
/Stylesowa
next <3 <3 !
OdpowiedzUsuńOOOOOOOOOOOOOOOOOO ... !
OdpowiedzUsuń