Translate

czwartek, 20 marca 2014

rozdział 15

-co? wszystko na co panią stać to gówniane "przepraszam"? chyba pani żartuje. - wiedziałem, że nie mogę się wyżywać na pielęgniarce.
- nie wiem o czym pan mówi. przecież mi jest przykro.
- nie widać. co pani sobie myśli? mój mały aniołek umarł a mój duży aniołek przechodził ciężką operację. - poczułem, że pod powiekami zbierają mi się łzy.
- przepraszam. co się tu dzieje? - z sąsiedniej sali wyszedł jakiś facet w białym kitlu. -chce pan zobaczyć żonę? - nie czekał na odpowiedź. zniknął w drzwiach sali. poszedłem za nim. kiedy zobaczyłem bledziutką Rosi zacząłem płakać. uklęknąłem obok jej łóżka i głaskałem po dłoni.
- wybudzi się za 2 godziny. ale będzie słaba. może pan przyjść jutro.
- chcę być pierwszą osobą którą zobaczy po przebudzeniu. przyjdę za dwie godziny.
- obawiam się, że pan nie może.
- proszę, ona jest jedyną osobą, którą mam.
- zadzwonię do pana. proszę wrócić do domu. -chciałbym jej wszystko wytłumaczyć. chciałbym żeby do tego nie doszło. chciałbym. wiele rzeczy bym chciał. w domu było dziwnie cicho. źle się czułem. usiadłem w fotelu i przejrzałem gazetę. zadzwonił telefon. moje serce zaczęło bić szybciej.
Louis. zabiję go. nawet nie chcę mi się odbierać. zrobiłem sobie tosty i zjadłem. tym razem kiedy rozległ się dźwięk telefonu byłem pewien, że to ze szpitala.
-halo? - spytałem.
- pan Harry Styles. - słodki głos po drugiej stronie
- mhm. - przygryzłem wargę.
- Rosaline ma się wybudzić za piętnaście minut i ma pan pozwolenie na wejście do jej sali.
- dziękuję. - rozłączyłem się i wyszedłem z domu. prawie biegłem do auta. kiedy byłem już w szpitalu, wszystko zaczęło mnie niepokoić. nie mogę jej denerwować. więc nie powiem jej gdzie byłem. ale ona się zdenerwuje, że jej nie powiem. podszedłem do jej łóżeczka i przytuliłem. siedziałem tak z 10 minut. bardzo słabo oddychała. otworzyła oczy. uśmiechnąłem się.
- hej kochanie.
-mm co sie.. co?
- ćśś, maleńka. - pocałowałem ją w policzek. - kocham cię, wiesz? - ślicznie się uśmiechnęła.
- ja ciebie też. ale co.. właściwie się..
- maleńka porozmawiamy jak już wrócisz do domku. - była wyczerpana. przymknęła oczka. bawiłem się jej włosami. chyba zasnęła więc wyszedłem do sklepu. kupiłem jej jogurty i czekoladę. kiedy wróciłem już nie spała. 
- co aniołku? kupiłem ci jogurty.
- to cudownie. - przytuliła mnie.
*4 dni później*

kiedy weszliśmy do willi od razu ją przytuliłem.
- tak się cieszę, że wróciłaś.
- co jadłeś jak mnie nie było? sprzątałeś? 
- hahha Rose. spokojnie. - usiadła przy stole i podparła się łokciami.
- więc - zaczęła -.. co zaszło tamtego dnia? - przeszedł mnie dreszcz na samo wspomnienie.
proszę komentujcie kochani <3/Stylesowa

1 komentarz: