Translate

poniedziałek, 24 marca 2014

rozdział 19

*oczami Rose*
delikatnie pogłaskałam go po policzku. jego oczy błyszczały jak u małego dziecka. uśmiechnęłam się. 
- misiu, wychodzimy.
- mm, to idź. - ewidentnie patrzył się na moje cycki, nawet tego nie ukrywał. spoliczkowałam go w myślach i wyszłam. poczułam, że złapał mnie za rękę i ciągnął w stronę sypialni. 
- DOŚĆ. 
- cco? - wyjąkał. popatrzyłam w jego zielone oczka.
- nic. już nie udawaj niewiniątka.
- kochanie.. no ale nie masz ochoty na..
- nie. - powiedziałam stanowczo i wyszłam z domu. siedziałam w aucie czekając aż hrabia łaskawie się zbierze. - o, jesteś.
- no.
- haha wiedzę nie w humorze.
- a ty jakaś niezdrowo podniecona.
- kto tu jest podniecony? - spytałam z perfidnym uśmieszkiem, ukradkiem spoglądając na wypukłość w jego spodniach. kiedy dojechaliśmy wyprowadził  mnie z auta i przyciągnął do siebie. Liam już czekał. podał mi broń.
- umiesz się z tym obchodzić?
- troszkę. - dawno temu chodziłam na strzelnicę z kolegą.
- wiesz jak przeładowywać? - w odpowiedzi przeładowałam pistolet. - tylko rączek nie pobrudź. - popatrzył na moje świeżo pomalowane paznokcie. czy oni kurwa, muszą być wszyscy nie w humorze? Hazz patrzył na mnie zazdrosnym wzrokiem. całe popołudnie spędziłam na celowaniu w tarcze. na początku, szło mi masakrycznie, muszę się przyznać. ale szybko sobie przypominałam stare techniki.
- dobrze. - powiedział z podziwem Zayn, wychodząc ze swojego auta.
- hej. - powiedziałam.
- my już chyba idziemy. - Harry pociągnął mnie w stronę jego range rover'a.
- już? jeszcze się nawet nie ściemnia.
- powiedziałem idziemy. - dobitnie wyszeptał - kiedy weszłam do samochodu czekał mnie wykład o tym, że mam strzelać w ostateczności. 
- pamiętaj, my jesteśmy od tego żeby zabijać. ty i dziewczyny się w to nie mieszacie. - odetchnęłam. chyba zakończył. - acha... co do mnie. i ciebie. zakrywaj, może to ciało jakoś bardziej.. jakieś golfy, szaliki? wszyscy się na ciebie gapią.
- no to co.
- jakbym miał twoje ciało..
- Harry .. haha 
- każdy koleś na ulicy mógłby być twój.
- ale jestem twoja?
- no ale..
- daj spokój.
- Rosi, ja się o ciebie martwię. - położył dłoń na moim udzie. kiedy dojechaliśmy do domu wzięłam się za przygotowywanie kolacji.
- zostaw to ! - no co znowu? - powiedziałem zostaw. - puściłam nuż na blat stołu.
- tak? - uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- zapraszam cię na kolację kochanie.
- haha, już myślałam, że.. - uciszył mnie pocałunkiem.
- masz jakąś ładną sukienkę?
- byłam z Dani na zakupach.
- pokaż. - pobiegłam na górę i wyjęłam ubranie z szafy. trochę bałam się jego opinii. podałam mu ją. - nic nie widzę głupku. - pocałował mnie w policzek. - ubierz ją. - przebrałam się w łazience. nagle tam wszedł.
-ej!
- nie mogę sobie na ciebie popatrzeć?
- nie?
- jesteś piękna. - przejechał wzrokiem od moich stup do głowy.
- a sukienka?
- aa, bardzo ładna. jejku. naprawdę bardzo ładna. tylko troszkę bym powiększył dekolt i skrócił..
- przed chwilą mi gadałeś o golfach. zdecyduj się.
- dla mnie, możesz się nawet rozebrać. będziemy tam tylko ty i ja. -zaśmiałam się i wyszłam z łazienki w samym staniku. złapał mnie za biodra. wibrowała mu kieszeń.
- halo?
- hej.
- Louis?
- no a kto inny. - powiedział głos w słuchawce.
- okej. - zaśmiał się.
- Harry, mam zadanie dla Rose. 
- co?
- jest członkiem naszego zespołu. ma zadania. 
- no ale. 
- a! właśnie wróciliśmy przed chwilą z Niną i Niallem. 
- miło. trochę wam się dłużyło.
- mama Niny okazała się bardzo gościnna. - zaśmiał się. poszłam na górę i troszkę się pomalowałam.
ubrałam sukienkę. nie tak źle. 
- kurwa... zmiana planów! - wrzasnął Harry
/ Stylesowa

2 komentarze: