Translate

sobota, 26 kwietnia 2014

rozdział 39

- Wstań Rosi. - delikatnie zepchnął mnie z kolan i pobiegł do telefonu. wysłał esemesa do chłopaków i  złapał mnie za rękę. - chodź ptysiu. - wyszliśmy z mieszkania i usiedliśmy na trawie w ogródku.
- co teraz? - mruknęłam tuląc się do jego szyi. patrzył w gwiazdy.
- nie wiem. piękne prawda? - wskazał je ręką. wiatr rozwiewał moje włosy.
- będziemy uciekać?
- musimy to przedyskutować kochanie. - bawił się moją dłonią.
- czemu nigdy nie podejmujesz żadnych decyzji sam?- patrzyłam smutno przed siebie.
- podjąłem.
- jaką?
- żeby ci się oświadczyć. - wsunął mi pierścionek na palec. - będziesz moją piękną jak te gwiazdy żoną? - zakryłam ręką usta. poczułam łzy napływające do oczu.
- tak. będę. - pocałował mnie namiętnie w usta i podniósł na ręce. byłam najszczęśliwsza na świecie. w ogóle się tego nie spodziewałam.
- przykro mi, że w takich okolicznościach. - założył kosmyk moich włosów za ucho.
- to były najpiękniejsze oświadczyny jakie widziałam. prawie jak w jakimś filmie. - pocałował mnie w czoło. - od kiedy to planowałeś?
- od dnia w którym cię poznałem. - zobaczyłam światła samochodu na końcu ulicy. - jadą kochanie. - wsiedliśmy do auta Louisa.
- i jak z Eleanor? - spytałam cicho.
- leży na oddziale. lekarze czekają na właściwy moment. - powstała niezręczna cisza. wiedziałam, że liczy się czas. jechaliśmy do bazy, tak myślę. jak zwykle jestem pewnie jedyną dziewczyną. zastanawiałam się nad tym co zaszło między mną i Harrym. położyłam głowę na jego ramieniu, wziął moją rękę i położył ją sobie na kolanie. patrzyłam się na pierścionek. był taki piękny, jedyny w swoim rodzaju. uśmiechnął się i zaczął rozmawiać z Louisem. minęliśmy dom Nialla. pomyślałam sobie o związku Niny z Niallem. mam nadzieję, że to nie koniec. 
- chodź Rosi. - Hazz wyjął mnie z auta. weszliśmy do budynku bazy. niby jestem członkiem gangu, ale ich rozmowy są nudne jak flaki z olejem. usiadłam na kolanach Harrego i zasnęłam. 
kiedy otworzyłam oczy, po kolanie głaskała mnie Nina.
- cześć Ross. - poprawiła włosy.
- hej. - rozejrzałam się. leżałam na materacu z kocem pod głową. auć mój kark. ziewnęłam i zwinęłam się w kuleczkę.
- chłopacy pojechali do szpitala. Louis miał wezwanie. chodź coś zjeść. - wstałam.
- to El.. już rodzi?
- chyba nie. dostał powiadomienie, że ktoś ją regularnie odwiedza ale nie chce podać nazwiska. więc od razu tam pojechali.
- c-co? - zachłysnęłam się powietrzem. wiedziałam co to oznacza. tylko jedna osoba, mogła robić coś takiego. 
/Stylesowa

czwartek, 24 kwietnia 2014

rozdział 38

biegłam przed siebie nie patrząc na drogę. za mną słyszałam kroki Niny.
- co chcesz zrobić? - spytała przestraszona. nie odpowiedziałam. biegłam dalej. skręciłam w boczną aleję i skryłam się w cieniu.
- zaczekaj tu. - szepnęłam i ruszyłam w stronę innego zaułka. zobaczyłam go i bez wahania oddałam strzał. upadł twarzą na ziemię. wróciłam do Niny zapłakana.
- c-co zrobiłaś? - wyjąkała kuląc się pod murem.
 - zabiłam. - patrzyłam w chmury.
- kogo? - ukryła twarz w dłoniach. chyba spodziewała się odpowiedzi. delikatnie kiwnęłam głową. i kucnęłam obok niej.
- chcesz coś zjeść? - oparłam głowę o jej ramię.
- napiłabym się... upiłabym się. - po jej policzku płynęła łza. delikatnie ją otarłam.
- czekaj tu Nini. - pogłaskałam ją po głowie i poszłam do najbliższego sklepu. kupiłam piwo i wróciłam do niej. czego by się nie zrobiło, dla przyjaciółki? podałam jej bez słowa i usiadłam obok niej. szybko się schlałyśmy na pusty żołądek. śmiałam się, nawet nie wiem z czego.
kiedy odzyskałam trzeźwość umysłu leżałam w domu Harrego owinięta kocem.
- o, wreszcie się obudziłaś. - ten ton. przejebane.
- cześć. - mruknęłam.
- popierdoliło cię żeby upijać się z Niną na środku miasta?
- Hazz.. - jęknęłam. miałam kaca.
- a żeby zabijać jednego z tamtego gangu? to jeszcze bardziej ich rozwścieczy. jesteś popieprzona. - złapałam się za głowę.
- chciałam pokazać wam skurwysyny, że dziewczyny, nie są tylko po to żeby odstresować się po nie udanych dniach, i że umiemy coś więcej niż pieprzenie waszych grubych tyłków. - byłam wściekła. wstałam z łóżka i zrobiłam sobie śniadanie.
- twój charakter jest wkurwiający.
- tak jak ty.
- jak cię dzisiaj przerżnę to nie usiądziesz na dupie przez tydzień.
- mówiłam. tylko do seksu nas chcecie.
- przestań do cholery. - uderzył mnie w twarz. lekko. nawet nie boli, ale nie będę znosiła tego dłużej.
- chcesz żebym znowu się wyprowadziła?
- nie.. - jęknął i przytulił mnie do siebie. i myśli, że teraz mu wybaczę, bo przeszły mu nerwy. - kocham cię.
- gdzie jest Nina?
- Niall ją przeprasza, u niego w domu. - skinęłam głową i wtuliłam się w jego tors. - wybaczysz mi?
- ostatni raz.- nie wierzę, że to mówię.
- przepraszam kotku. - bez słowa wpatrywałam się w ścianę. - martwiłam się.
- a tak.. właściwie.. to.. kiedy się wybudziłeś?
- Louis mi wstrzyknął przeciw działacz. już okej. - bawił się moją ręką.
- a wiecie kto? - oparłam głowę o jego tors.
- pewnie ten gang. - szepnął mi do ucha i pocałował mój kark
- to znaczy.. że oni tu byli.. w nocy? - patrzyłam mu w oczy.
- o kurwa.
/Stylesowa

środa, 23 kwietnia 2014

rozdział 37

odruchowo popatrzyłam w tamto miejsce. do pokoju wszedł zamaskowany mężczyzna z pistoletem w dłoni.
- na ziemię! - krzyknął. zakryłam twarz rękoma. 
*oczami Niny*
obudził mnie telefon Niallera. otworzyłam oczy i sprawdziłam wiadomość. "jadę do szpitala z Eleanor, bo to już czas. ktoś otruł Harrego. Rose jest z nim sama w moim mieszkaniu. jedźcie tam. PAMIĘTAJ." co do cholery? nie zrozumiałam ani słowa. natłok myśli uderzył do mojej głowy. szturchałam Nialla w ramię.
- Niall, wstawaj! - złapał mnie za rękę i przeklął. - nie ma czasu.
- pamiętasz jak ci mówiłem, że.. - patrzył smutno w ścianę.
 - Niall do cholery. Rosaline jest sama u Lou. mam złe przeczucia. to dzisiaj. tamta karteczka... - zerwał się z łóżka i ubrał bokserki. rzucił mi klucze do samochodu.
- biegnij. zaraz przyjdę. - powiedział szorstko i otworzył szafę.
zapaliłam silnik i czekałam. zobaczyłam blondyna pędzącego w moją stronę z bronią. wskoczył do auta i odjechaliśmy.
- a wracając.. - popatrzył na mnie. - pamiętasz jak ci mówiłem, że powinniśmy być najlepszymi przyjaciółmi, mówić sobie wszystko, w tedy by się między nami nie psuło. - pamiętałam.
- o co ci do cholery chodzi? chcesz ze mną zerwać? - patrzyłam na jezdnię.
- no, bo ja nie czuję się już tak emocjonalnie związany.. - założył nogę na nogę.
- pieprz się.
- Nina.. posłuchaj. no ja..
- życie to nie jest pierdolony film. - miałam ochotę wysiąść z samochodu. tylko seks mu w głowie. a to, że nie chciałam tego robić to moja sprawa.
- Nina, wierzę w miłość ale z tobą to nie to. nie wiem dlaczego...
- okej. zostańmy przyjaciółmi.
- serio? - spytał z nadzieją.
- nie. chrzań się. - podjechałam pod dom Louisa i wyskoczyłam z auta z bronią w ręku. ktoś tam był. widziałam Rose przez okno. wbiegłam do pokoju El i nie wahałam się ani sekundy dłużej. związywali ręce mojej przyjaciółki. - puszczajcie ją! - wrzasnęłam celując w jednego.
- spierdalaj. -  usłyszałam strzał. popatrzyłam ze strachem Jeden leżał martwy. Niall go postrzelił. 
- nie umiecie strzelać! - krzyknął i podniósł Rose z podłogi - gdzie Harry? - warknął jej do ucha. strzeliłam w nogę kolesiowi, który celował w blondyna. uciekali. uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- na kanapie. - zadrżała. nic mu chyba nie było. Niall wziął go na plecy, i bez słowa wyszedł z domu. co się z nim dzieje? pewnie zabrał go do bazy, albo lekarza.  - co się stało? - popatrzyła na mnie.

- nic. - odwróciłam wzrok. chciałam wyjść z mieszkania.
- nie prawda. - złapała mnie za ramię i przytrzymała.
- zerwaliśmy. -  wypuściłam powietrze.
- c-co? - oparła się o szafę.

- miło cię widzieć po takim czasie. - przytuliłam ją delikatnie.
- ale Nina... - drążyła temat.
- nie zniosę go już dłużej. powiedziałam, żeby się chrzanił. - usiadłyśmy na łóżku.
- dlaczego wszystko się psuje? - pogłaskałam ją po nodze.
- oni są nienormalni. - po moim policzku spłynęła łza. Niall był cudowny, ale to jego wina. wszystko jest jego winą. w głębi duszy wiedziała, że to nie prawda.
- ale Lou jest szczęśliwy, że mają dziecko.
- myślisz, że na prawdę? to tylko maska. myślisz, że El się cieszy? - spojrzałam na łóżko pary. oparłyśmy się plecami o ścianę. fala wspomnień uderzyła w moją głowę. wakacje z Niallem, plaża, nasze i tylko nasze życie. tak strasznie płakałam.
*oczami Rose*
przypomniałam sobie jak Louis zbladł, jak szorstko mówił Harremu, że El jest w ciąży, jak Hazz mnie uderzył, jak Zayn chciał zabić Dani. wzięłam w dłoń pistolet Niny. wiedziałam co powinnam zrobić.
 przepraszam, ze taki krótki ale mam teraz ciężkie próby do ważnego koncertu. dziękuję za wszystko./Stylesowa

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

rozdział 36

drżałam, kroki były coraz bliżej. wbiłam paznokcie w tors Harrego i szepnęłam mu do ucha.
- Hazz. -mój głos drżał. schowałam się pod kołdrę. nieznana mi osoba weszła do pokoju. skuliłam się, podeszła do łóżka i potrząsnęła barkami Harrego.
- Styles! - usłyszałam znajomy głos. - wstawaj! - delikatnie wysunęłam się z kołdry i popatrzyłam na zmęczoną twarz Louisa. kiedy mnie zobaczył lekko się zmieszał. przypomniałam sobie, że jestem naga. owinęłam się w kołdrę i spojrzałam na niego z uwagą.
- Harry się nie budzi. przestraszyłeś mnie. - jego warga zmieniła się w wąską linię.
- wiesz co mu jest? - potrząsnęłam głową. - ubieraj się. - powiedział szorstko i stanął tyłem. serio? wstałam z łóżka i podreptałam do szafy. kiedy skończyłam podbiegłam do Harrego. Louis siedział obok niego i sprawdzał mu puls. - cholera..
- co? - spytałam cicho.
- ktoś go otruł. - jeszcze raz na niego popatrzył i stwierdził. - ewipan. - zadrżałam, to narkotyk otępiający, ale kto? - idziemy. - sprawnie wyjął Harrego z łóżka i wstał z nim na rękach. spojrzałam na niego. był nagi, Louisowi to nie przeszkadzało.. dziwnie się z tym czułam.
- Louis.. a może ja bym go.. ubrała? - odchrząknął. chyba zrobiło mu się głupio.
- jasne. - zrobiłam to szybko i poszłam do auta Lou. położył Harrego na tylnych siedzeniach. 

- a tak, właściwie to co się stało, że zakradasz się do naszego domu w środku nocy? - patrzył na jezdnię. - Louis.
- przecież słyszę. - był trochę poirytowany. no oczywiście mi nic nie będzie mówił.
- Louis, co się do cholery stało? jakaś akcja? gang? policja? powiedz  mi.
- to moja sprawa. - bawił się swoimi palcami na kierownicy. 
- nie Louis. wlazłeś nam do domu, o trzeciej w nocy. - patrzyłam na zegarek w aucie.
- bo El, ja się na tym nie znam.. no bo.. - przypomniałam sobie o ciąży Eleanor. - chciałem spytać Harrego o radę. a.. nie wiedziałem, że ty.. znowu.. z nim. - jezu czy on ma problemy z mową. co on gada?
- okej. - patrzyłam przez okno. denerwowałam się. wszystkim. prawie wbiegłam do mieszkania. odszukałam sypialnię Elounor i podbiegłam do El. nie znam się na tym.. ale ona chyba rodzi. jęczała. boże. zadzwoniłam po karetkę.
- Eleanor, spokojnie. - głaskałam ją po plecach. trzymała się za brzuch i strasznie płakała. 
- w-wody mi.. - patrzyła w sufit.
- ćśś. -  nie znam się na tym. - pogotowie już jedzie. - szepnęłam. czasami się zastanawiam czy Louis jest idiotą. jak mógł ją tu samą zostawić. w tym momencie właśnie on wszedł tu z Harrym na rękach. mina Eleanor, bezcenna. - Louis, ona rodzi. - prawie upuścił Harrego na podłogę.
- c-co? - jęknął. - to niemożliwe.
- będziesz tatusiem. - uśmiechnęłam się delikatnie głaskając El po brzuchu.
- ale to jeszcze nie czas. - był cały blady, trochę jakby się dusił.
- dla ciebie też wezwać karetkę? - popatrzył porozumiewawczo na Eleanor, biedna położyła się teraz na plecach i patrzyła na lampę. kiedy wreszcie przyjechali, udzielili porad Tomlinsonowi a potem zabrali ich do karetki. jak zawsze. zostałam sama z leżącym na kanapie naćpanym facetem. 
- ja pierdole.. - jęknęłam. wtedy usłyszałam trzask szyby w pokoju obok.
/Stylesowa

niedziela, 20 kwietnia 2014

rozdział 35

- co to jest? - wyjąkałam. nie musiałam pytać. i tak wiem. wyrwał mi to z uśmiechem i powiedział zachrypniętym głosem
- to ty.. - popatrzył na zdjęcie. czułam, że się we mnie gotuje. popatrzył na mnie. zacisnęłam ręce w pięści. - to ty na rurze.
- ty, chodziłeś na pokazy, chodziłeś do tych pieprzonych klubów i oglądałeś dupy jakiś lasek. - prawie wykrzyczałam mu w twarz. -zobaczyłeś mnie dużo wcześniej.. tylko szukałeś dowodów. - patrzyłam mu w oczy.
- no shit, Sherlock. - wyszłam z pokoju. - Rosi.. - złapał mnie za rękę. - byłaś niesamowita. - lekko się zarumieniłam. nigdy więcej tańca na rurze. - ale, wiesz.. mogłabyś być taka dla mnie. - przejechał dłońmi po moich biodrach.
- Harry.. dopiero co.. - jęknęłam kiedy pocałował mnie w usta.
- kocham cię. - delikatnie mu się wyrwałam.
- wiem. - usiadłam na fotelu obok.
- Rosi.. proszę.
- o co?
- o jedną noc dla mnie.
- przyjdzie czas. - skwitowałam. nie miałam dzisiaj na nic ochoty.
- ale Rosi..
- dzisiaj jestem płodna Harry.. lepiej nie ryzykować. - to nawet nienaturalnie zabrzmiało.
- a nie chciałabyś mieć małego aniołka? - jego ręka powędrowała na moje udo.
- po tym co się stało.. ja. - poczułam łzy w kącikach oczu.
- cichutko. - przytulił mnie do siebie. jedliśmy kolację w ciszy. patrzyłam się w te jego piękne oczy, Jezu jak on wyprzystojniał. albo zwyczajnie tęskniłam. usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego. delikatnie pogłaskał moje nogi. 
- jesteś cudowna. proszę. - popatrzył na mnie.
- ile razy mam ci mówić..
- no proszę. - przerwał mi.
- zastanowię się. - pocałowałam go w policzek. kołysał mnie w ramionach. prawie zasnęłam. czułam się tak bezpiecznie. zaniósł mnie do sypialni i ułożył na poduszce. przytuliłam się do jego torsu. głaskał mnie po plecach. nagle wyszedł gdzieś na chwilę a kiedy wrócił, odwrócił mnie i głaskał po brzuchu. wplotłam moje nogi w jego i patrzyłam mu w oczy. delikatnie zdjął ze mnie koszulę i rzucił ją w kąt. włożył swoje palce do moich spodni.
- Harry. - zgasiłam go spojrzeniem, ale oczywiście zaraz znowu musiał zaczynać. zdjął mój biustonosz i pieścił moje piersi. uśmiechnął się kiedy z moich ust wydobył się cichy jęk. pocałował mnie namiętnie i przejechał językiem po moim brzuchu. przeszkadzały mu moje jeansy. zdjął je i pozostawił mnie w samych majtkach. zdjął z siebie T-shirt i spodnie. 

- kocham cię. - popatrzyłam na jego bokserki. chciałam tego, teraz to wiedziałam. oplotłam go nogami w pasie i powoli ściągałam pozostałe ubranie. on zabrał się za moje majtki. kompletnie naga wtuliłam się w jego tors, i kiedy już chciałam zasnąć poczułam jego palce przy moim wejściu.
- daj spokój.. - jęknęłam podnosząc głowę z poduszki.
- sama zaczęłaś. - pocałował mnie w usta. - wejdę w ciebie. obiecuję.
- Harry! - trochę mnie denerwował ale miał rację. delikatnie złapał mnie ta tyłek i rozszerzył moje nogi. nie sprzeciwiłam się.. zrobił to. krzyknęłam.
- spokojnie.. - pocałował mnie w policzek. - to jak z jazdą na młocie w wesołym miasteczku. boisz się, ale będzie fajnie. - wykonał pierwszy ruch. nie było tak źle. jęknęłam cicho. coraz bardziej przyspieszał, wiem, że jutro nie usiądę. 
- Rose.. - westchnął, a ja poczułam jego płyny w sobie. wygięłam się w łuk i  pocałowałam go w brzuch. - kocham cię. - wtuliłam się w niego i zasnęłam.
obudziłam się kiedy usłyszałam kroki na dole. Harry był koło mnie.. zadrżałam. kto to? potrząsnęłam Styles'em.
- Hazz, kotku. - szepnęłam mu do ucha. nie budził się. pociągnęłam go za włosy. nic. co się stało? zwykle miał bardzo lekki sen. usłyszałam, że osoba, która była na dole idzie do naszej sypialni.
/Stylesowa

sobota, 19 kwietnia 2014

rozdział 34 część 2

- zostaniesz? - prawie płakał. nigdy nie widziałam go w takim stanie. potarłam nosem o jego policzek.
- tak. - delikatnie się uśmiechnął.
- zabiorę twoje rzeczy, z mieszkania. - spojrzał przez okno. - tak się cieszę. - milczałam. - będziesz kontynuować studia?
- tak. nie chcę być całe życie zależna..
- ale Rosi wcale nie musisz..
- ale chcę. znowu zaczynasz Harry? - poparłam się ręką o blat stołu.
- przepraszam. ale wolałbym po tym co się dzisiaj stało, żebyś tam nie wracała. - usiadł obok mnie.
- zastanowię się. - weszłam mu na kolana i przytuliłam się do jego torsu.
- Rosi.. kochasz mnie?
- tak.
- ja ciebie też.
- wiem. - popatrzyłam mu w oczy.
- może gdzieś chodźmy? - zaproponował.
- nogi mnie bolą. - skrzywiłam się na samą myśl.
malutka Rose.

- to ja pojadę po twoje rzeczy. zaczekaj tu. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.  rozglądałam się po całym domu. zobaczyłam moje zdjęcia poustawiane na biurku Harrego. najsłodsze były te z dzieciństwa.. skąd on je miał? przechadzałam się dalej. mm a tutaj czekoladki. nawet zaczął czytać jakąś książkę. ma katar, bo leżą chusteczki. mój biedny. jejku ale tu kurzu, przejechałam palcem po regale. pobiegłam do schowka i wyjęłam odkurzacz. wymyłam wszystkie podłogi, okna, lustra i kurze. popatrzyłam do szafek w kuchni. mało warzyw.. owoców. pewnie zatracał się w pracy. westchnęłam i oparłam się o parapet. poczułam ręce na biodrach.
- cześć Króliczku.
- hej.. - pomogłam mu rozpakować wszystkie moje rzeczy, a kiedy skończyliśmy usiadłam mu na kolanach. - Harry.. - zaczęłam - co robiłeś jak mnie nie było?
- pracowałem.. czytałem jakąś twoją książkę. wspominałem, nas - złapał moją rękę.
- a akcje? robiliście coś? - odchrząknął.
- nic się nie działo, tak strasznie martwiłem się o ciebie. raz chłopacy pojechali na patrol ale ja zostałem i pilnowałem cieb.. - urwał.
- co? śledziłeś mnie? cały ten czas?
- martwiłem się.
- no ale.. to narusza..
- przestań. widziałem wszystko. nawet jak się kąpałaś. - łobuzerski uśmiech. wypuściłam powietrze.
- ale. - nie wiedziałam nawet co powiedzieć.
- nie przejmuj się. kocham cię. - pocałował mnie w skroń, a ja siedziałam i patrzyłam się w nicość.- ej kotku - pogłaskał mnie po policzku - kocham cię. - pocałował mnie bardzo namiętnie. tęskniłam za tym. nie mogłam się powstrzymać i wpuściłam jego język do mojej buzi. delikatnie gładził moje biodra. westchnęłam - chciałabyś czegoś więcej? - szepnął mi do ucha.
- tak strasznie tęskniłam. - pocałowałam go w policzek i wstałam.
- ej.. - jęknął
- no chodź.
- no ale.. gdzie? - popatrzył tęsknie w kierunku sypialni. uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.
- zjemy coś?
- zgłodniałaś?  - ten uśmiech.
- Harry.. - popatrzyłam na wypukłość w jego spodniach i delikatnie się zaśmiałam.
- to nie jest zabawne.
- jest. - pokroiłam pomidory i zrobiłam sałatkę.
- przepyszna.. - powiedział Harry siedząc na fotelu z miską warzyw.
- dziękuję. - usiadłam obok niego i wbiłam wzrok w telewizor. nagle zmarszczył czoło.
- przyniosłabyś mi długopis z mojego biura? 
- jasne. - podreptałam po schodach na górę. wysunęłam szufladę.. gdzieś tu musi być. jest. podniosłam w smukłe palce granatowy długopis i już miałam wyjść, gdy coś przykuło moją uwagę. podniosłam zdjęcie w drżącej ręce. Harry pojawił się za mną jak cień. 
/Stylesowa

rozdział 34 część 1

"na początku mieszkałam u Dani, jakiś tydzień, później Harry kupił mi mieszkanie w biurowcu. mam dostęp do jego pieniędzy na koncie. nie wiem czy to taka krótka przerwa, czy na zawsze. raz widziałam go w sklepie. nawet nie powiedział mi "cześć" po prostu obojętnie mnie minął. nie wiem o nim nic. może ma już jakąś inną. może nie. podjęłam decyzję o kontynuacji moich studiów, Prawa. szło mi źle. i nie ukrywam, że ktoś mi się podoba." - zamknęłam pamiętnik i pobiegłam po torbę. miałam dzisiaj wykład z historii. prawie biegłam na tramwaj. tak jest wygodniej niż potem przez trzy godziny szukać miejsca po uczelnią. kiedy drzwi od tramwaju zamknęły się za mną, złapałam oddech. poczułam, że ktoś mnie stuka w ramie. odwróciłam się na pięcie..
- hej. - powiedział.
Zack i Rose
- mhm, cześć. - uśmiechnęłam się zakłopotana. tak strasznie mi się podobał.
- idziesz na wykład? - nieziemsko się uśmiechnął.
- tak. - popatrzyłam w bok.
- a może.. - złapał nasze dłonie. - poszłabyś ze mną do galerii handlowej, kupić jakiś prezent dla mojej siostrzenicy. - zarumieniłam się. miałam mętlik w głowie.
- okej. - wysiedliśmy. spędziłam naprawdę uroczy dzień z Zackiem. jedliśmy lody, ubieraliśmy dziwne ubrania. czułam się cudownie. dla Kate kupiliśmy ślicznego pluszowego kotka i czekoladę. kiedy już wracaliśmy zobaczyłam te loczki. o boże.. odwróciłam wzrok. szedł tu.. nic nie powiedział tylko zahaczył ramieniem o mój bark, kiedy przechodził.
- co to był za koleś? - spytał lekko wściekły Zack.
- nie ważne.. idę do domu. 
- ważne. - złapał mnie za biodra.
- nie. - chciałam się wyrwać.
- Rose. powiedz mi. - patrzył mi w oczy.
- Harry.. Styles. mój były.. chłopak.
- co-o? - puścił mnie i prawie pobiegł w kierunku Harrego. 
- co ty od niej chcesz? - warknął.. Hazz popatrzył na niego z politowaniem.
- spierdalaj. 
- nie wyrażaj się tak. - Zack zagroził mu pięścią.
- bo co?
- to moja dziewczyna. - Harry wypuścił gwałtownie powietrze. zastanawiałam się czy im to przerwać, ale sama mogę oberwać. usiadłam na krawężniku i się skuliłam.
- coś ty powiedział? - wrzasnął i walnął go w nos. nie mogłam na to patrzeć. 
- moja dziewczyna. - powiedział twardo Zack i przywalił Harremu.
- kłamiesz. - płakałam. dlaczego to mnie zawsze musi coś takiego spotkać? ich krzyki ledwie mnie dochodziły. łkałam cichutko i patrzyłam przed siebie. poczułam dłoń Zacka na ramieniu.
- już dobrze. - rozejrzałam się Harry ubierał płaszcz na drugim końcu ulicy. Zack miał rozwalony nos.
- chodź do lekarza.
- nie będzie dobrze. 
- dlaczego powiedziałeś, ze jestem twoją dziewczyną? - spytałam cicho.
- nie wiem. - popatrzył w niebo. wstałam i podbiegłam do Harrego.
- zostaw mnie. - Harry podniósł oczy na moją wysokość. 
- nie. nic ci nie jest? - zobaczył łzy na moim policzku.
- dziewczyno, dlaczego ty to wszystko tak przeżywasz. - spojrzał w moje oczy a ja jeszcze bardziej płakałam. 
- bo cie kocham. - przygarnął mnie do siebie i delikatnie przytulił.
- już się nie martw. - pogłaskał mnie po plecach i puścił. - idź do swojego chłopaka.
- to nie jest mój chłopak. to kolega z uczelni.
- kontynuujesz studia?
- tak. - otarłam łzę.
- przepraszam, że ci na to wcześniej nie pozwoliłem. 
- nie przejmuj się. - podszedł do nas Zack.
- idziemy? - warknął.
- daj spokój. - jęknęłam.
- ja idę na wykład..
- z rozwalonym nosem? - zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Stylesa. odwzajemnił to i mocniej mnie do siebie przygarnął.
- idę. - powiedział i szedł przed siebie.
- do zobaczenia. - powiedziałam. to miał być najlepszy dzień w moim życiu.
- idziesz na wykład? - Harry klęknął do mojej wysokości. 
- nie. nie mam siły.
- wpadniesz do mnie?
- mogę? 
- chodź. - wziął mnie za rękę. było tu jeszcze piękniej niż ostatnio. tęskniłam za tym miejscem. usiadłam przy stole. - chcesz się czegoś napić?
- nie. - rozejrzałam się po salonie.
- Rosi.. posłuchaj.. ja nie wiem dlaczego ostatnio tak zareagowałem. przepraszam. i przepraszam, że cię zdradziłem. - delikatnie się zbliżył. sama nie wiem czy tego chcę. popatrzyłam na kwiatki. - przepraszam za wszystko. tak strasznie. byłem taki głupi. przez ten miesiąc w tym domu była tylko cholerna cisza. - stanął pomiędzy moimi udami a w jego oczach widziałam łzy.
- czemu płaczesz?
- bo właśnie sobie uświadomiłem dlaczego tak gwałtownie zareagowałem na słowa twojego kolegi.. kocham cię. nadal. - złapał mnie za rękę. wtuliłam się w niego. nie wiedziałam czy płakać. nic nie wiedziałam. nie wiedziałam czy chciałam być z nim znowu. czy to dobra decyzja. nie.. przepraszam jedno wiedziałam, 
że bardzo go kocham.
wiem, że krótki, ale idę święcić jajeczka. wesołych świąt misie <3/Stylesowa

piątek, 18 kwietnia 2014

rozdział 33 część 2

*rano*
obudziłem się od jej wrzasków. zakryłem twarz poduszką. kiedy zszedłem na dół usłyszałem bardzo miłe słowa.
- jesteś jebanym kutasem. wypuść mnie!! - wrzeszczała.
- dość. chyba cię popierdoliło. bądź cicho. - warknąłem i otworzyłem drzwi. - zjesz coś?
- idę do domu.

- chciałem ci przypomnieć, że nie masz domu. - przywaliła mi w twarz. o jak miło. tak strasznie mnie korciło żeby jej oddać. ten charakterek.
- naleśniki. - poszedłem do kuchni.- obiecaj, że już mnie nie zamkniesz. - przybiegła za mną.
- nie będę nic obiecywać.
- Harry.. - jęknęła.
- powinnaś ponieść karę za to co zrobiłaś.
- a co zrobiłam?
- mam ci  przypomnieć suczko? - podszedłem bliżej niej. zobaczyłem strach na jej twarzy więc wróciłem do naleśników.
- Harry.. bo ja.. emm. nie mam już podpasek. mogę iść do sklepu?
- chyba śnisz księżniczko. wiem co kombinujesz. nie uciekniesz. 
- ale.. ja naprawdę.
- kupię ci. - zajęła się jedzeniem.
* dwie godziny później*
* oczami Rose*
- Rosi.. - wrócił ze sklepu.
- tak? - podeszłam do niego.
- nie wiedziałem, które ci kupić.. tam jest tego na prawdę dużo..
- no i co zrobiłeś? - spytałam zmieszana.
- kupiłem ci wszystkie. - popatrzyłam na cały worek i wybuchnęłam śmiechem. - nie ciesz się tak. - spojrzał mi w oczy.
- przepraszam. - spuściłam głowę i poszłam do mojego pokoju. zadzwonił mi telefon.
- halo? - usłyszałam głos Niny.
- cześć Rose.. mam pytanie. a bardziej prośbę.
- tak?
- powiedz mi co Harry znalazł w twojej szafie.
- nie.
- czemu? - w jej głosie usłyszałam zaskoczenie.
- nie wiem. Nina.. nie chcę o tym rozmawiać. nie ważne
- to jest ważne. powiedz mi - usiadłam na fotelu i nabrałam powietrza.
- no.. dobra. chodzi o to, że on znalazł.. znalazł mój strój do tańca na róże.
- i co?
- i to, że teraz myśli, że jestem dziwką. - jedna łza spłynęła po mojej brodzie.
- a to prawda? - milczałam.
* trochę później*
- harry.
- tak?
- gniewasz się?
- tak. - powiedział i wbił wzrok w moje udo.
- czemu?
- czemu.. haha. Rose. zdradzałaś mnie z milionami facetów i się dziwisz, że ja się złoszczę.
- nie masz dowodów.
- milcz.
- nie zawsze, taniec na róże wiąże się z seksem. Harry.. - jęknęłam.
- powiedziałem milcz.
- nie. - wrzasnęłam. - mam prawo do wytłumaczenia się.
- nie masz żadnego jebanego prawa. - wzięłam torbę i wyszłam. - stój!
- bo?
- chcę z tobą porozmawiać. - zatrzasnął drzwi przed moim nosem.
- a może ja nie chcę. 
- nie obchodzi mnie to. po co tańczyłaś na tej jebanej róże.
- co się z tobą dzieje? - pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- odpowiedz.
- to jest sport.
- no i?
- po prostu tańczyłam. i nic ci do tego. to ty mnie zdradziłeś a nie ja ciebie.
- zamknij się.
- sam powiedziałeś, że chcesz ze mną rozmawiać.
- cicho bądź wreszcie. to dlaczego tak płakałaś jak zobaczyłaś, że to znalazłem? - odwróciłam wzrok. - no i super wszyscy siebie nawzajem zdradzamy.
- wolisz tą pustą blondynę ode mnie? - patrzyłam się z niedowierzaniem na jego twarz.
- przynajmniej jest zabawna. - to sprawiło mi ból. widział to. nie rozpłaczę się. - wolę.
- to może, lepiej będzie jak ją będziesz katował?
- będzie lepiej. - spojrzał mi w oczy. nie wytrzymałam tego. spakowałam moje rzeczy i wyszłam z domu. 
 /Stylesowa

rozdział 33 część 1

spokojnie.
- czemu mnie tak.. - przerwał mi.
- po pierwsze. po pierwsze naprawdę nie rozumiesz, że Peazer odkąd nie jest z Liamem nie jest twoją koleżanką? nie wolno ci się do niej odzywać. źle zrobiliśmy, że jej nie zabiliśmy. ona wie o nas wszystko. WSZYSTKO. mogłaś zginąć siedząc u niej. - prawie krzyczał.
- ale..
- zamknij się. po drugie wysiadłaś mi z auta. szukałem cię po całym mieście. po chuja tak pyskujesz. to moja sprawa co ja robię. nie twoja suko. nie rozumiesz? 
- nieprawda. - spiorunowałam go wzrokiem.
- po trzecie. co to jest? - powiedział przez zęby i rzucił mi na kolana jakieś ubranie.. wiedziałam już co to.. o boże. wbiłam wzrok w swoje uda.
* oczami Niny*
- Niall! pościągaj do cholery te ubrania z balkonu. - powiedziałam poirytowana.
- już kochanie. - krzyknął z kuchni.
- miałeś to zrobić dzisiaj rano.
- wiem.- przyszedł po schodach i objął mnie w talii. - kochanie wychodzę dzisiaj z chłopakami.. wieczorem. nie czekaj na mnie. 
- co.. co będziecie robić?
- spytaj się Louisa. - ten uśmieszek. westchnęłam i poszłam do kuchni. - acha.. laleczko.. Harry coś mówił, że Rosaline, zostanie u ciebie na wieczór. nie idzie na akcje. pewnie ma jakiś szlaban, więc nie szalejcie za bardzo. - cmoknął mnie w policzek i poszedł po te ubrania.
- co zjesz na obiad Króliczku?
- pizzę.
- zamówić?
- możesz zrobić. - usiadł obok mnie i pogłaskał moje udo.
- nie mam pieczarek.
- to zamów. - pocałował mnie namiętnie w szyję..
* wieczorem*
- wychodzę ptysiu. - uśmiechnął się i zamknął mieszkanie.. jestem ciekawa o co chodzi z Rose. usiadłam w fotelu i czytałam czasopismo. ktoś zapukał do drzwi.
- cześć Ross. - na widok jej miny przytuliłam ją i pociągnęłam w głąb mieszkania. w cieniu stał Harry bawiący się kluczykami. kiedy znowu popatrzyłam w tamto miejsce już go nie było. Rosaline prawie się dusiła. strasznie płakała. miała cały rozmazany makijaż. biedna. - chodź kochanie. - położyłam ją na swoim łóżku. - co się stało? - przestała płakać i spojrzała mi w oczy. opowiadała o Danielle, o tym, że Harry ją zdradza i nie widzi w tym nic złego, i..
- no i to wszystko moja wina. - załkała i ukryła twarz w dłoniach.
- ale co? - pogłaskałam ją po ramieniu.
-  przeszukał moją szafę.. i-i - skuliła się na poduszce.
- ćśś. przyniosę ci coś do jedzenia. - szybko pobiegłam do kuchni i wzięłam ciastka. - proszę maleńka. - podałam jej jedno. patrzyła na swoje dłonie. - nie mówmy o tym. - przygarnęłam ją do siebie. oglądałyśmy jakiś kryminał na moim komputerze. trochę się rozpogodziła. siedziała na "włochatym" dywanie i malowała moje paznokcie. 
- przepięknie wyglądasz w tych włosach. tak spoważniałaś. - popatrzyła na mnie tymi wielkimi oczami i uśmiechnęła się szeroko.
- dziękuję. - popatrzyła za okno. gadałyśmy jeszcze z trzy godziny. - a tak.. właściwie. to po co oglądamy moje stare zdjęcia?
- żebyś zobaczyła, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie. - zaśmiała się wreszcie.była już jakaś 1 w nocy. ziewnęłam. usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. zbiegłam po schodach i wskoczyłam w ramiona Nialla. 
stare zdjęcia Rose
- cześć misiu - pocałował mnie.
- hej. - Rosaline zbiegła po schodach. Niall odchrząknął i powiedział..
- Harry czeka na dworze. - od razu posmutniała. wzięła swoją torbę.
- to cześć. 
- pa. - pomachałam jej i wyszła.
* oczami Harrego*
wreszcie przyszła moja suczka. spiorunowała mnie wzrokiem i wsiadła do auta. chyba nie będzie się dzisiaj słuchać. kiedy tylko przyjechaliśmy bez słowa wrzuciłem ją do garderoby i zamknąłem na klucz. wreszcie spokój. nie zasługuje na spanie obok mnie, kurwa jebana.
/Stylesowa

czwartek, 17 kwietnia 2014

rozdział 32

szybko zeszłam na chodnik i odwróciłam się w poszukiwaniu tego auta. znowu zatrąbiło. popatrzyłam prosto w oczy kierowcy i prawie od razu wbiegłam do jego  auta. to była Dani. szeroko się uśmiechała mimo tego, że w jej oczach widziałam smutek.
- Czesć Rose. - pocałowała mnie w policzek. - wsiadaj. - machnęła ręką.
- cześć Dani. Gdzie jedziesz?
- do domu.. wpadniesz? 
- jasne. - słońce zaszło za chmury.
- coś się stało? widziałam.. jak wysiadałaś wściekła z auta.
- pogadamy u ciebie w domu. okej? - uśmiechnęła się.
- dobra. - podjechałyśmy pod mały biały domek z koronkowymi firankami w oknach. popatrzyłam na  różowe donice ze storczykami. jejku jak ślicznie.. parking pokrywała szara kostka, a zaraz za nim znajdował się piękny ogródek.
- ślicznie tu masz. - rozejrzałam się jeszcze raz.
- ale wasz dom i tak jest ładniejszy. - klepnęła mnie w tyłek i otworzyła drzwi. - napijesz się czegoś? - podeszła do małego barku w kuchni.
- nie dzięki..
- na pewno? nie chcesz kawy?
- no dobra. - uśmiechnęłam się i usiadłam na kremowej kanapie.
- to.. co się stało.  - spytała kiedy stanęła obok mnie.
- Harry chyba mnie zdradza. -odwróciłam wzrok i potarłam róg obrusu zwisającego ze stołu.
- co? - prawie krzyknęła.
- nie wiem. nie chcę wyciągać pochopnych wniosków.. ale tak to wygląda.
- co chcesz zrobić? - przymknęła powieki.
- porozmawiać.
- tak będzie najlepiej.
- a ty.. ty i Liam. co się stało? - w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy. chyba nie powinnam była zadawać tego pytania.
- on.. to znaczy ja.. to nie była jego wina. zachowywałam się zazdrośnie. nie podobały mi się te wszystkie akcje.. sama doprowadziłam do końca tego związku. - po jej policzku popłynęła łza. przytuliłam ją i wyszeptałam.
- wszystko będzie dobrze.
- tak strasznie chciałabym do niego wrócić.. ale on już chyba ma inną.. - łkała. nawet nie wiedziałam..
- ćśś.
- i to wszystko moja wina.
- nie mów tak. - pogłaskałam ją.
- chciałabym do niego wrócić. tak bardzo. ale on nie chce. ja nie chcę. wiem, że to się nie uda. - ukryła twarz w dłoniach.
- przepraszam, że zaczęłam ten temat. - jęknęłam patrząc na stół
- przynajmniej miałam z kim o tym pogadać. - usłyszałam ciche szczekanie. Dani uśmiechnęła się przez łzy. piesek przybiegł i usadowił się na jej kolanach.. jaki kochany. pogłaskałam go po głowie. przypomniało mi się jak zobaczyłam go po raz pierwszy. Dani i Li stwarzali w tedy taką świetną parę, wiem, że kiedy zeszli rano na dół byli zaraz po seksie. sprawiali wrażenie idealnie dobranych. nie rozumiem jak Liam mógł z nią zerwać i zaraz potem zakochać się w kimś innym. rozejrzałam się i popatrzyłam na bardzo starą fotografię Dani z Liasiem.
- nie przejmuj się. będzie czas na tego właściwego. - znowu delikatnie ją przytuliłam.
- mam nadzieję. - otarła łzy. miała lekko opuchnięte powieki. - a słyszałaś może.. - w tym momencie do domu Dani wpadł Harry. skąd on do cholery, zawsze wie gdzie ja jestem. nawet nie wysilił się na uśmiech czy powitanie Danielle, tylko podszedł i wziął mnie na ręce. dziewczyna drżała. bez słowa opuścił dom. wsadził mnie do auta i odjechał.
- co to wszystko ma znaczyć, kurwo? - prawie wrzasnął mi do ucha.
/Stylesowa.

środa, 16 kwietnia 2014

rozdział 31

krzyknęłam.
-ćśśś, spokojnie. - Hazz złapał mnie za rękę. - w najgorszym wypadku zawiśniemy tu na kilka godzin.
- niee. - jęknęłam
- kocha.... - w tym momencie bardzo gwałtownie polecieliśmy w dół
* pół godziny później.
- no chodź bo się spóźnimy. - powiedziałam. Harry oglądał się za jakąś blondynką. - Harry..
- no co?
- mam prawo być zazdrosna..
- ale widziałaś jej nogi? i w ogóle taka uroda z Ameryki. cudowna.
- Kochanie.. ja..
- kocham cie pyszczku. chodź. - weszliśmy do fryzjera. jakaś grubsza brunetka usadziła mnie na fotelu.
- to co dzisiaj robimy z włoskami? - jej głos był miękki jak jedwab.
- ścinamy.. gdzieś dotąd. - Harry widząc mój gest prawie podskoczył.
- dotąd? - jęknął
- Harry.. to moje włosy. - spuścił wzrok.
- kochanie.. to ja na ciebie zaczekam przed autem... idę do.. do .. biblioteki.
- dobrze misiu.
*oczami Harrego*
- myjemy włosy? - usłyszałem za plecami i wyszedłem z dłońmi w kieszeniach. Rosi będzie teraz wyglądać jak nie wiem, co. nawet jej sobie nie potrafię wyobrazić. usiadłem na ławce i rozejrzałem się po parku... Boże.. to ta blondynka.
- mm hej Harry. - pomachała mi dłonią.
- cześć aniołku..
- co to była.. za hihi wiedźma, z którą szedłeś w stronę rynku? - śmiała się pod nosem. z mojej Rosi.
- to nie żadna wiedźma!
- a kto.. może ci się podoba co? - zmysłowo oparła rękę o biodro.
- to moja kuzynka.
- jakiś spięty jesteś dzisiaj. - seksownie wydęła wargi.
- emm, mam mały problem w pracy. - potarłem dłonią o czoło. wszędzie unosił się zapach wiśni, a słońce rozświetlało złote włosy Angeliny.
- mogę pomóc ci się rozluźnić. może.. pójdziemy do mnie. na wino. herbatę. jak wolisz kotku.
- nie tym raz.. razem. - popatrzyłem na jej piersi.. boże - albo w sumie, czemu nie. - uśmiechnęła się delikatnie.
- chodź - wzięła mnie za rękę i prowadziła do swojej willi. poruszała się jak zawodowa modelka. 
- co robisz ostatnio? - spojrzała na mnie tępo. - praca?
- aa.. piszę książkę.. - zachichotał.
- naprawdę?
- tak. - wzięła ze stołu okulary zerówki i zrobiła minę kujona. nawet tak wyglądała seksownie.- wejdziesz do sypialni.. przepraszam mam syf ale..- oparła się nogą o krzesło.. 
- jasne. - usiadła mi na kolanach. 
- chyba nie spałeś z nikim od ostatniego razu.. prawda? - wyszeptała mi do ucha. dość.
- czy ja wyglądam na osobę.. która..
- nie marudź tu tylko.. - zdjęła swoją bluzkę.
*oczami Rose*
pośpiesznym krokiem wyszłam z salonu. ludzie się na mnie gapili kiedy szłam ulicą. mam coś na twarzy? aż tak źle wyglądam? stanęłam koło auta.. nie ma go. nie miałam kluczyków więc usiadłam na ziemi i bawiłam się rąbkiem kurtki.gdzie on znowu polazł. oparłam się głową o blachę auta i zasłoniłam ręką słońce.. chyba przysnęłam.wybudziły mnie jakieś śmiechy.. rozejrzałam się i zobaczyłam. kogo? Harrego idącego z TĄ blondyną za rękę. ..
- hahah ale to naprawdę była twoja kuzynka.. haha. boże jakie imię. Rosaline. Rosaline - zaczęła wymawiać z różnymi akcentami.. - .. i jaki ryj.. prawie jak u..
- u? -
nowe włoski Rose
stanęłam na przeciwko niej. Harry szybko puścił jej rękę.
- co się stało kotku? kuzyneczka zazdrosna? - pocałowała go w policzek. nie zareagował. chciało mi się płakać ale wiedziałam, że to tylko wywołałoby u niej śmiech.
- odpierdol się od Harrego. - stanęłam kilka milimetrów od jej twarzy.
- a może on chce się pierdolić. ze mną. - nie wytrzymałam i przywaliłam jej w twarz. ciekła jej krew z nosa.. teatralnie złapała się za buzię i zaczęła głośno oddychać.
- Harry kotku.. ty ty to widziałeś?
- Rose, wsiadaj do auta. - posłusznie usiadłam na siedzeniu. z satysfakcją patrzyłam za "Angelinę" za szybą.
- nie musiałaś jej bić. - powiedział twardo.
- ona mnie obraziła. Harry co to ma znacz..
- ładnie wyglądasz. - mruknął. popatrzyła na moje włosy i ruszył.
- daj spokój. - popatrzyłam za okno.
- ona.. ja jej nie znam.
- jasne. Harry ile to trwa? - i ta zabawna powaga w jego oczach.
- nic nie zrobiłem.
- jakoś ci nie wierzę. - otworzyłam drzwi do auta i wysiadłam kiedy czekaliśmy na  światłach. boże gdzie ja pójdę.. jestem w środku miasta... zaraz za sobą usłyszałam trąbienie samochodu.
/Stylesowa

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

rozdział 30

usłyszałam brzdęk szyby. pobiegłam w drugą stronę. 
- na ziemię! - to musiał być on... usłyszałam głos Harrego.  - na Ziemię. - powtórzył przez zęby. wbiegłam mu w ramiona. tak strasznie się bałam. pocałował mnie w czoło. - biegnij kochanie do samochodu. - od razu zerwałam się biegiem. stałam przed domem .. boże które to jego auto. w tej chwili pod oknem, zobaczyłam błyszczącego nowego  Range Rover'a. uśmiechnęłam się. usłyszałam strzały. siedziałam na przednim siedzeniu. chwilę później wbiegł tu Hazz i odjechał z piskiem opon. za nami jechali Niall i Louis. 
* w domu*
- tak strasznie cię kocham. - przytuliłam się do niego. siedział smutno patrząc się w okno.
- nic ci tam nie zrobili? - przełknęłam ślinę.
- .. nic. - prawie..

- nie wierzę ci. - oparł swoje czoło o moje. no i co ja mu powiem.. w tej chwili poczułam łaskotanie po brzuchu. roześmiałam się. nie chciał mi dać spokoju. wiedział jakie mam łaskotki. leżeliśmy sobie na łóżku, wtuleni w siebie. nie mogło być piękniej.
- Harry.. a tak właściwie.. to ile ja tam byłam dni?
- 2 księżniczko, dłużej bym bez ciebie nie wytrzymał. - pocałował mnie w usta. - idź się wykąp aniołku.
- idę. - wzięłam ubrania na przebranie i poszłam do wanny. siedziałam tam sobie trochę, umyłam głowę i wreszcie dobrze się poczułam. kiedy myłam zęby Harry wszedł do łazienki o złapał mnie za biodra.
- hmm?
- kocham cię. - mruknął. wyplułam pastę i spojrzałam na niego.
- Misiu.. wiesz, ja chyba muszę iść do fryzjera..
- umówić cię?
- może lepiej ja to zrobię.. jutro?
- jasne kiciu. - wysuszyłam głowę i wyszłam z łazienki. resztę popołudnia spędziłam na tuleniu się do Harrego. to najbardziej lubię robić. oglądaliśmy sobie jego zdjęcia jak był malutki. jejku był taki słodki.. nadal jest.
* rano*
obudziłam się wtulona w Harrego. cichutko zeszłam na dół i zrobiłam jajecznicę i sałatkę z pomidorów. 
- cześć kochanie.
- cześć. - pocałowałam go w policzek odstawiając patelnię. 
- mm, takie coś też będzie dla mnie? - wskazał na kuchenkę.
- nie kotku. - zaśmiałam się i nałożyłam mu na talerz wielką porcję.
- na kiedy się umówiłaś do fryzjera?
- na 14 - uśmiechnęłam się.
- hmm.. okej. jest trochę czasu. pójdziemy dzisiaj do wesołego miasteczka?
- Hazz, nie jesteśmy dziećmi..
- na jakiej podstawie to stwierdzasz? - pocałował mnie w rękę i zjadł śniadanie.
* troszkę później*
- idziesz misiu? - krzyknął z dołu.
- biegnę. - zeszłam po schodach i wpadłam w jego objęcia. boże, co mu się stało. wziął mnie za rękę i wsadził do samochodu.
- co kotku? - spytał troskliwie.
- nic.
- ej no.. taka smutna jesteś. - patrzył mi w oczy, odwróciłam wzrok.
- nie prawda. - popatrzyłam się za okno. poklepał mnie po udzie.
- wysiadamy.- podprowadził mnie pod ogromny młot. - idę po bilety.
- Harry, Harry. ja tym nie pojadę. Harry - biegłam za nim a on tylko śmiał się pod nosem.
- no chodź. - powiedział z małymi różowymi karteczkami w dłoni.
- nie.
- chodź głupku. - ciągnął mnie za rękę. ustąpiłam i stanęłam przed największym kołem jakie w życiu widziałam. ludzie obracali się do góry nogami, do tyłu w przód.. nie. zrobiłam krok w tył i stanęłam Harremu na stopę.  - już nie uciekniesz kochanie. - pocałował mnie w czoło. - będzie super.
- nie.. -jęknęłam.
- no dobra.. jak nie chcesz to nie idź. - postawił mnie na ziemi i sam ruszył w stronę wielkiej karuzeli.
- no czekaj. - pobiegłam i złapałam go za rękę. strasznie się bałam. Hazz zapiął mi pasy. i oparł głowę o moje ramie.
- zobaczysz będzie super. - poczułam, że ruszamy, Boże... złapałam się kurczowo za metalową rączkę.- spokojnie. - wyszeptał. koło nabierało prędkości. poczułam, że trochę mi nie dobrze. biliśmy z 30 metrów nad ziemią. byłam do góry nogami. usłyszałam jakiś brzdęk i zobaczyłam jak mała śrubka z mojego wagonika spada w przepaść. jęknęłam. teraz nie było super. 
                                                       /Stylesowa