Translate

niedziela, 19 stycznia 2014

rozdział 5

Wbiegłam do domu jak oparzona.
-Matt, co ten pies robi w NASZYM ogródku?
-hah nie mów, że się go boisz.
-no nie.. ale on się ślini..
-nie mogę! Mamo słyszałaś Rose się boi psów.
-Matt przestań-pacnęłam go po głowie, a on jakby w odpowiedzi wyszczerzył się i pobiegł na górę. Ciocia zdawała się być bardzo rozbawiona całą tą sytuacją.
-To jest Sparky.-uśmiechnęła się a ja oczekiwałam dalszych wytłumaczeń.-mówiłam ci już…..CHYBA…, że dzisiaj wyjeżdżam..
-nie?
-no to teraz już wiesz. Jadę z moją koleżanką a Matt obiecał się zaopiekować jej psem podczas nieobecności.
-i ten pies.. Sparky. To on tak sobie może wchodzić do kuchni.. i obsikiwać meble?
-no dlatego chyba właśnie macie się nim zająć. – ciotka rzuciła tylko ostatnie spojrzenie na kundla, zabrała torbę i wyszła cała w skowronkach. Tymczasem ja zostałam z tym potworem. Mówiąc potworem mam raczej na myśli psa, a nie Matt’a chociaż kto wie.. i tak po całej tej dwójce musze sprzątać.
-Matt, jesteś tu?
-nie.
-ja się serio pytam. Mogę iść na wieczór do znajomych?
-to ty masz jakiś znajomych? Hah –(bardzo zabawne)- no dobra ale mnie się pytasz? Kobieto masz  16 lat. Ogarnij się. Bo jesteś strasznie sztywna. Ja dzisiaj robię imprezę. Baw się dobrze i nie wracaj przed wschodem słońca.
-lol to twoje dzisiejsze poczucie humoru.
-cicho.- mrugnął do mnie i wyszedł na spacer ze Sparkim. Zatopiłam się w lekturze i nawet nie zauważyłam kiedy Styles wparował do domu.
-ej, ślicznotko.-podniosłam głowę z nad książki i szeroko się uśmiechnęłam. – będziesz dzisiaj u mnie?
- jasne.
-liczyłem na trochę dłuższą odpowiedź. – uniósł palcem mój podbródek.
-jasne. – olałam go. Podszedł do jabłoni i zerwał owoc. Trochę się zdziwiłam kiedy ogarnęłam, że chłopak wyszedł. Rzuciłam lekturę pod cień drzewa i ruszyłam na poszukiwania. Siedział w MOIM pokoju i grzebał w MOICH rzeczach.
-co robisz? –spytałam maskując poirytowanie.
-szukam.
-czego?

-pomyśl.
/stylesowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz