Za zaparowaną szybą widziałam tylko skrawki szarego nieba.
Monotonny stukot kół pociągu doprowadzał mnie do szału. Jechałam już ze 12
godzin. Wszędzie unosił się zapach tytoniu. Wszystko co miałam znajdowało się w
przedwojennej walizce dziadka. Być może dla przypadkowego czytelnika byłby to
dziwny widok w XXI wieku, ale ja już się przyzwyczaiłam. Rumiana cera, złote
włosy a do tego przechodzone jeansy i stara walizka. Cudownie. Byłam chodzącym
dziwadłem. Zawsze marzyłam o takiej opinii.
| Rosaline <3 |
Obudził mnie gwizd pociągu. Nagle zdałam sobie sprawę, że
mogłam przegapić stację. Zaczęłam się nerwowo rozglądać, jakaś kobieta siedząca
naprzeciwko mnie chyba to zauważyła.
-co się stało moje dziecko? –spytała chropowatym głosem
-ja się ymm.. to to.. znaczy zasnęłam i nie wiem czy nie
przespałam stacji.
-a gdzie jedziesz kochanieńka?
-do … do Cholmes Chapel – nie chciałam kłamać ale starucha
wydawała mi się dziwna
-oh hohoh-„zaśmiała” się- zdaje się, że do cioci? –
nieznacznie kiwnęłam głową –ehh no to to do zobaczenia. Charlotte to moja dobra
sąsiadka. Ostatnim razem widziałam cię, kiedy miałaś nieco ponad rok. Wysiądziemy
razem nie przejmuj się, jeszcze z 15 minut.-nareszcie umilkła, wpatrywałam się
w jej długi szal i nabrzmiałe usta. Z zamyślenia wyrwał mnie jej krzyk
-och kochana! Wysiadamy! już już szybciusieńko. –tak ona
naprawdę była dziwna
Kiedy wysiadłyśmy z pociągu od razu zauważyłam ciotkę. Była to
szersza kobieta o twarzy jak rodzynek.
-Ciociu! Ciociu! – kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem. Kiedy
dobiegłam, mocno wtuliłam się w jej płaszcz. Później wszystko toczyło się
bardzo szybko. Sąsiadka Charlotte opuściła nas pośpiesznie tłumacząc, że czeka
na syna. Odjechałyśmy czarnym jeepem do willi cioci. Mój pokój był cudowny,
pachniało w nim wanilią i chyba jakby pomarańczą. W tedy zauważyłam coś na
pościeli.
wspaniałe :)))
OdpowiedzUsuńświetne :)))
OdpowiedzUsuń