Translate

sobota, 19 kwietnia 2014

rozdział 34 część 1

"na początku mieszkałam u Dani, jakiś tydzień, później Harry kupił mi mieszkanie w biurowcu. mam dostęp do jego pieniędzy na koncie. nie wiem czy to taka krótka przerwa, czy na zawsze. raz widziałam go w sklepie. nawet nie powiedział mi "cześć" po prostu obojętnie mnie minął. nie wiem o nim nic. może ma już jakąś inną. może nie. podjęłam decyzję o kontynuacji moich studiów, Prawa. szło mi źle. i nie ukrywam, że ktoś mi się podoba." - zamknęłam pamiętnik i pobiegłam po torbę. miałam dzisiaj wykład z historii. prawie biegłam na tramwaj. tak jest wygodniej niż potem przez trzy godziny szukać miejsca po uczelnią. kiedy drzwi od tramwaju zamknęły się za mną, złapałam oddech. poczułam, że ktoś mnie stuka w ramie. odwróciłam się na pięcie..
- hej. - powiedział.
Zack i Rose
- mhm, cześć. - uśmiechnęłam się zakłopotana. tak strasznie mi się podobał.
- idziesz na wykład? - nieziemsko się uśmiechnął.
- tak. - popatrzyłam w bok.
- a może.. - złapał nasze dłonie. - poszłabyś ze mną do galerii handlowej, kupić jakiś prezent dla mojej siostrzenicy. - zarumieniłam się. miałam mętlik w głowie.
- okej. - wysiedliśmy. spędziłam naprawdę uroczy dzień z Zackiem. jedliśmy lody, ubieraliśmy dziwne ubrania. czułam się cudownie. dla Kate kupiliśmy ślicznego pluszowego kotka i czekoladę. kiedy już wracaliśmy zobaczyłam te loczki. o boże.. odwróciłam wzrok. szedł tu.. nic nie powiedział tylko zahaczył ramieniem o mój bark, kiedy przechodził.
- co to był za koleś? - spytał lekko wściekły Zack.
- nie ważne.. idę do domu. 
- ważne. - złapał mnie za biodra.
- nie. - chciałam się wyrwać.
- Rose. powiedz mi. - patrzył mi w oczy.
- Harry.. Styles. mój były.. chłopak.
- co-o? - puścił mnie i prawie pobiegł w kierunku Harrego. 
- co ty od niej chcesz? - warknął.. Hazz popatrzył na niego z politowaniem.
- spierdalaj. 
- nie wyrażaj się tak. - Zack zagroził mu pięścią.
- bo co?
- to moja dziewczyna. - Harry wypuścił gwałtownie powietrze. zastanawiałam się czy im to przerwać, ale sama mogę oberwać. usiadłam na krawężniku i się skuliłam.
- coś ty powiedział? - wrzasnął i walnął go w nos. nie mogłam na to patrzeć. 
- moja dziewczyna. - powiedział twardo Zack i przywalił Harremu.
- kłamiesz. - płakałam. dlaczego to mnie zawsze musi coś takiego spotkać? ich krzyki ledwie mnie dochodziły. łkałam cichutko i patrzyłam przed siebie. poczułam dłoń Zacka na ramieniu.
- już dobrze. - rozejrzałam się Harry ubierał płaszcz na drugim końcu ulicy. Zack miał rozwalony nos.
- chodź do lekarza.
- nie będzie dobrze. 
- dlaczego powiedziałeś, ze jestem twoją dziewczyną? - spytałam cicho.
- nie wiem. - popatrzył w niebo. wstałam i podbiegłam do Harrego.
- zostaw mnie. - Harry podniósł oczy na moją wysokość. 
- nie. nic ci nie jest? - zobaczył łzy na moim policzku.
- dziewczyno, dlaczego ty to wszystko tak przeżywasz. - spojrzał w moje oczy a ja jeszcze bardziej płakałam. 
- bo cie kocham. - przygarnął mnie do siebie i delikatnie przytulił.
- już się nie martw. - pogłaskał mnie po plecach i puścił. - idź do swojego chłopaka.
- to nie jest mój chłopak. to kolega z uczelni.
- kontynuujesz studia?
- tak. - otarłam łzę.
- przepraszam, że ci na to wcześniej nie pozwoliłem. 
- nie przejmuj się. - podszedł do nas Zack.
- idziemy? - warknął.
- daj spokój. - jęknęłam.
- ja idę na wykład..
- z rozwalonym nosem? - zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Stylesa. odwzajemnił to i mocniej mnie do siebie przygarnął.
- idę. - powiedział i szedł przed siebie.
- do zobaczenia. - powiedziałam. to miał być najlepszy dzień w moim życiu.
- idziesz na wykład? - Harry klęknął do mojej wysokości. 
- nie. nie mam siły.
- wpadniesz do mnie?
- mogę? 
- chodź. - wziął mnie za rękę. było tu jeszcze piękniej niż ostatnio. tęskniłam za tym miejscem. usiadłam przy stole. - chcesz się czegoś napić?
- nie. - rozejrzałam się po salonie.
- Rosi.. posłuchaj.. ja nie wiem dlaczego ostatnio tak zareagowałem. przepraszam. i przepraszam, że cię zdradziłem. - delikatnie się zbliżył. sama nie wiem czy tego chcę. popatrzyłam na kwiatki. - przepraszam za wszystko. tak strasznie. byłem taki głupi. przez ten miesiąc w tym domu była tylko cholerna cisza. - stanął pomiędzy moimi udami a w jego oczach widziałam łzy.
- czemu płaczesz?
- bo właśnie sobie uświadomiłem dlaczego tak gwałtownie zareagowałem na słowa twojego kolegi.. kocham cię. nadal. - złapał mnie za rękę. wtuliłam się w niego. nie wiedziałam czy płakać. nic nie wiedziałam. nie wiedziałam czy chciałam być z nim znowu. czy to dobra decyzja. nie.. przepraszam jedno wiedziałam, 
że bardzo go kocham.
wiem, że krótki, ale idę święcić jajeczka. wesołych świąt misie <3/Stylesowa

4 komentarze: