Translate

sobota, 18 stycznia 2014

rozdział 4

Kilka godzin później leżałam na wilgotnej trawie w ogródku. Postanowiłam się przejść.
-Matt, macie tu może na tej WIOSCE bibliotekę? – wrzasnęłam przekraczając próg kuchni
-może!
-…
- no tak.. mamy. to niedaleko z tond. Naprzeciwko warzywniaka. – Matt zbiegł do mnie po schodach
-to ja sobie idę. Pa hahah. – przytuliłam się do kuzyna.
- ee.. no okej. Tylko wróć za jakiś czas, bo chyba się zapowiada na deszcz.-wyjrzał za okno z miną znawcy.
-przestań hah.
-ale ja serio mówię.
-no pa. –Minęłam grupkę jakiś chłopaków, którzy Wołali za mną „no.. dupę ma niezłą!” nie zwracałam uwagi na zaczepki i przyspieszyłam kroku. Myślałam o jakimś filmie, który mogłabym obejrzeć wieczorem..
-Hej-usłyszałam ten głos.-Rose.. zaczekaj – dotruchtał do mnie Harry poczułąm motylki w brzuchu i wbiłam wzrok w ziemie.-c co się wczoraj stało?-spojrzałam na niego zmrużonymi od słońca oczami.
-nic
-no ale. To było .. nie wiem.
-nie twoja sprawa.
-zawsze jesteś taka nie rozmowna?
-O czym ty gadasz? – zatrzymałam się i przyjrzałam się jego zielonym tęczówką.
- sam nie wiem. – chyba się uśmiechnęłam. Zanim doszliśmy do biblioteki zdążył mi opowiedzieć  z pół swojego życia. Właśnie tak się zaprzyjaźniliśmy. Matt miał rację, rozpadało się. Na dobre.
-chyba musimy biec..- odrzuciłam mokre włosy do tyłu.

-mieszkam tu. Chodź. Napijemy się czegoś. – weszliśmy do mieszkania Stylesa… whow. Wszędzie fotografie z dzieciństwa Hazzy, ogromne przestrzenie, białe ściany.. nie zdziwiłabym się gdyby miał jacuzzi. Minął miesiąc.. może więcej. Nie pamiętam dokładnie. Było cudownie pływaliśmy w jeziorze, robiliśmy ogniska, śpiewaliśmy razem.. haha czy to nie dziwne, że taka dziewczyna jak ja zaprzyjaźniła się z HARRYM STYLESEM?
nie wiem czy wam się podoba.. proszę komentujcie obserwujecie. <3/Stylesowa

1 komentarz: